mucha napisał(a):Jaroldz napisał(a):Scholes& Cleverley- zostali totalnie zdominowali przez Fellainiego i spółkę. Nasz środek pola wczoraj wyglądał bardzo blado. Wciąż czekam i łudzę się, że SAF może Ferguson w końcu kupi światowej klasy środkowego pomocnika, bo ze Scholesem, Clevem i Andersonem za daleko nie zajedziemy. Brakowało wczoraj też w środku Carricka, przez co jeszcze gorzej zagraliśmy w środkowej strefie, a to pokazuje, że zastępcy Michaela też nie mamy.
Mieliśmy 70% posiadania piłki. To nazywasz dominacją Evertonu? Czego ty właściwie oczekujesz od środkowych pomocników? Cała nasza ofensywna czwórka dostawała piłki. Czy to wina środkowych pomocników, że Nani nie wygrał ani jednego pojedynku jeden na jeden, że Rooneyowi za każdym razem odskakiwała piłka, że Kagawa nie mógł liczyć na dwójkowe akcje z Rooneyem, Nanim czy Welbeckiem, ale również z bocznymi obrońcami? Scholes miał 97% celnych podań, Cleverley 92% celnych podań, sprawili, że jako zespół mieliśmy wyraźną przewagę w posiadaniu piłki. Od lat gramy taką samą piłkę. Nasi środkowi pomocnicy mają przede wszystkim utrzymywać piłkę w grze. Za kreowanie sytuacji podbramkowych są odpowiedzialni inni. Czego ty oczekiwałeś? Asyst ze strony Scholesa i Cleverleya? Od gości, którzy mają przed sobą ośmiu czy nawet dziewięciu rywali, którzy zagęścili środek? Problem nie leży w środku pola. Środek pola wywiązał się ze swojego zadania. Za porażkę możemy obwiniać żałosną obronę - Everton zniszczył nas górą, Vidić 6 na 11 wygranych pojedynków główkowych, Carrick 2 na 7 - i beznadziejnych w przodzie Rooneya, Welbecka i Naniego.
Może i Scholes miał 97% celnych podań, tyle tylko, że nic z tego nie wynikało. W wielu momentach spowalniał nasze akcje, pozwalał, aby rywale się ustawili i przygotowali na nasz atak. Zanim pomyślał, popatrzył i podał do partnera, to ten miał już rywala na plecach, a wtedy akcję trzeba było budować od nowa. W zdecydowanej większości szedł na łatwiznę i podawał do najbliższego kolegi, a kiedy była szansa na jakąś szybszą akcję, zagranie na jeden kontakt, to akurat wtedy był źle ustawiony. Już nie wspomnę o tym, że Rudy wraz z Cleverleyem nie mogli sobie dać rady z jednym Fellainim, który robił co chciał i kiedy chciał. Poza tym Paul bezmyślnie faulował, co powinno się skończyć dla niego dwiema żółtymi kartkami, których chyba uniknął tylko ze względu na swojego nazwisko. Co do Cleverley'a to jak dla mnie był jakiś taki nijaki. Za mało niekonwencjonalnych zagrań, za mało zdecydowania, tak jakby nie chciał popełnić błędu, aby nie podpaść Fergusonowi. Do tego ta zmarnowana świetna okazja i ten pamiętny fail, kiedy jednym dotknięciem piłki Gibson zniknął mu z radaru.