No, mam chwileczkę, żeby coś pisnąć. Nie wszystkie posty czytałem, raczej tak przelotnie je przejrzałem, ale postaram się nie powtarzać.
O samym meczu, Old Trafford i wszystko co związane z wyjazdem pisać tu nie będę, może potem pisnę w odpowiednim temacie, a może zobaczycie to gdzie indziej, ale ciiii...
A więc pierwsza refleksja jaka naszła mnie po tym meczu, to... kurwa, co się dzieje z tak topowym klubem od takiego czasu w pierwszych połowach?! IMO jest ogromny problem z motywacją przed pierwszym gwizdkiem, chłopaki czekają, aż mecz sam się wygra. Podejrzewam, że największy kamyczek trzeba wrzucić do ogródka Fergusona, ale nie tylko. Bo chcąc, nie chcąc znów musimy wejść na temat Evry, ponieważ nie ma w naszej ekipie choćby jednego zawodnika, któremu widać by było, że się chce, że jest na maxa skoncentrowany i gotowy do walki. A od kogo innego tego oczekiwać, jak nie od kapitana? Jako, że mogłem w trakcie meczu patrzeć gdzie mi się podobało, a nie gdzie jest piłka, to przyjrzałem się, co robi nasz kapitan, gdy nie idzie drużynie. Wnioski? Nic... Nawet jak była jakaś przerwa w grze, leżał chyba Van Persie (przypomnę, że wtedy już przegrywaliśmy, tylko nie wiem czy 1:0, czy 2), co robi Patrice? Stoi. Przerwa trwała chyba jakieś 3 minuty. Pat nie zrobił kroku do nikogo z nikim nic nie pogadał, nie wydarł się na nikogo. To ma być kurwa kapitan? To jest gość, który ma najbardziej wyjebane jaja na wszystko.
Wpadłem jednak też na taki pomysł, że to co z nami się dzieje w pierwszych połowach, to nie musi być kwestia motywacji. Może po prostu od pewnego czasu Ferguson, tak jak i jego sztab nie przygotowują się należycie do każdego meczu. Rywal nie jest odpowiednio rozpracowany i nasi gracze wychodząc na boisko po prostu są zaskoczeni i nie wiedzą, jak reagować. A po przerwie, gdy SAF ma już świeży materiał do analizy z pierwszej połowy, podpowiada co trzeba i wtedy wiemy co zrobić z rywalami.
Ktoś też co nieco pisał o Giggsie. Szczerze przyznam, że jak przed meczem usłyszałem z ust spikera nazwisko Giggs wkurwiłem się strasznie. Po raz kolejny w ważnym meczu widzimy duet Scholes-Giggs i o ile Paul jest nadal nieoceniony (chociaż czasem mimo, że jest lepszy od Cleva, Andersona także w takim meczu powinien odpocząć, żeby młodzi dostali szanse), to ja nie pamiętam ostatniego dobrego, nie bardzo dobrego, po prostu dobrego meczu w jego wykonaniu. W dodatku jakoś wcześniej chyba nie zwróciłem na to uwagi, albo to po prostu nie miało miejsca, ale dodatkowo wkurzające było, kiedy Ryan po każdej stracie miał pretensje do całego świata, tylko nie do siebie. A sędzia faulu nie zagwizdał, a to kolega nie poszedł tam gdzie on chciał, a to podanie złe. Panie Ryanie, nie przystoi tak... Jak nie dajemy sobie rady, to pora zacząć schodzić ze sceny, a nie obwiniać wszystkich dookoła, no nieprzystoi.
No i to o czym już pisałem parę meczów temu. Niestety straszny regres ostatnio następuje u Ferdinanda
Przykro na to patrzeć, jak gość traci na szybkości, zwrotności, koordynacji. I tak jak to, że Bale był od niego szybszy jeszcze rozumiem, tak to jak ograł go Defoe przy trzeciej bramce było smutne.
I chyba taka ostatnia moja myśl. Może doszukuje się teorii spiskowych, może wróżę z fusów, pewnie przekonamy się niedługo. Ale ciekawy jestem, czy naprawdę Rooney nie widział RVP na czystej pozycji i wolał załadować w trybuny, czy jednak może widział, tylko w pamięci miał to, jak wcześniej RVp w czystej pozycji, ani to nie strzelał, ani mu nie podał. Mam nadzieję, że kojarzycie sytuacje o których mówię. Póki co wniosek trochę na siłę, no ale zobaczymy