RedLucas napisał(a):Napisze ktoś coś? Bo niestety nie miałem "przyjemności" oglądać tego meczu
Można się już przyzwyczaić do bezpłciowej gry United, ale takie mecze za Fergusona wygrywali seriami. Przez dziurawą formę czołówki, obecnie tylko takie mecze jak z Cardiff czy Soton (jak Pchela słusznie zauważył bardzo podobne) oddzielają nas od top 4, a to jest niedopuszczalne. Zabrakło głównie chęci i parcia na zwycięstwo po obu końcach boiska.
Jeżeli komuś wydawało się, że mecz z Arsenalem sprawi, że rywale zaczną okazywać United większy szacunek i drużyna odzyska Fergusonowski "Fear Factor" to był w dużym błędzie, obecnie każdy rywal ma świadomość, że nawet jeżeli goni wynik przeciwko Czerwonym Diabłom to zawsze może wrócić do gry. Pamiętam jak przyswajałem sobie sylwetkę Davida Moyesa przed sezonem i zwróciłem uwagę, że jego zespoły cechuje gra zachowawcza. Może i da się czasami dostrzec w tym podobieństwo do poprzednika, ale Moyes to chyba najbardziej zachowawczy trener w lidze. United w tym sezonie już parokrotnie przejechało się na bronieniu wątłego prowadzenia. Nie zrzucam tu odpowiedzialności tylko na trenera, bo ewidentnie coś złego dzieje się z blokiem defensywnym, który nadal popełnia proste błędy. Pierwszy gol dla Cardiff to jakiś koszmar, dwa proste podania na łącznie ok 40-50m i obrona rozmontowana... Drugiego gola już nawet nie skomentuję, bo jak zawodnicy Cardiff ustawiali piłkę do wolnego to już śmierdziało golem. Jeżeli nie pojawi się instynkt zabójcy i wybijanie rywalom z głowy myśli o pozytywnym wyniku przez bardziej zdecydowane ataki nawet PO objęciu prowadzenia to United nadal będzie gubić punkty.
Cała obrona zagrała z Cardiff bardzo słabo. Rooneya nie pochwalę mimo bramki i asysty, bo wcześniej powinien wylecieć z boiska. Sytuacja niemal identyczna jak w meczu Anglii z Czarnogórą jakiś czas temu, za co Wayne poza czerwem dostał jeszcze bana. Rywal odebrał mu piłkę, a ten od tyłu z premedytacją wymierzył mu kopa, debilizm w czystej postaci. Jego szczęście, że zawodnik Cardiff nie upadł, a sędzia zinterpretował to jako zagranie nieumyślne(!) i pokazał TYLKO żółtą kartkę. Indywidualnie mocno zawiódł mnie też Cleverley, który zagrał bardzo słabo. Aby nie być gołosłownym, co zarzucano mi wcześniej przytoczę jego staty vs. zawodnicy z Cardiff znalezione przypadkiem na manutd.pl, zakładam, że są prawdziwe:
2 interceptions, 2 clearances, 30/38 passes completed (79%)
Dla porównania zawodnicy Cardiff;
Whittingham; 1 tackle, 2 interceptions, 3 clearances, 51/56 passes completed (96%)
Medel - 4/6 tackles, 2 interceptions, 1 clearance, 42/47 passes completed (89%).
Czekam z niecierpliwością aż fan klub Cleverleya pospieszy z usprawiedliwieniami w oparciu o to, że United preferuje ataki skrzydłami i stąd jego słaba postawa i minimalny wpływ na grę.
Na przestrzeni całego meczu in plus chyba jedynie Fellaini, który może nie jest Carrickiem i nie potrafi rozgrywać na tak wysokim poziomie piłki z tyłu to jednak z roli DMa wywiązał się bez większego zarzutu. Oczywiście nadal jest miejsce na progres, ale gdyby miał lepszego partnera w środku, może United nie musiałoby cisnąć ataków skrzydłami. Belg stanowił w tym meczu taki one-man-midfield. Ostatecznie biorąc pod uwagę to, na ile Diabły pozwoliły rywalom, należy uznać, że wynik był sprawiedliwy, a kto wie czy nie szczęśliwy, bo przy dzisiejszej dyspozycji drużyny i czerwonej kartce Rooneya na wczesnym etapie meczu mogło zakończyć się porażką.