Ech... wynik niby dobry, gra piękna a jednak pozostaje jakiś lekki niesmak po tym meczu. Bo mogło i powinno być przynajmniej 2-0 albo wyżej. No ale należy się cieszyć z tego co się ma. Pierwsze 30 minut to była poezja, cud, miód i orzeszki w naszym wykonaniu. Piękna gra z klepki, szybkie akcje, Arsenal totalnie bezradny. Potem trochę zwolniliśmy ale nadal bardzo dobrze.
Co do poszczególnych zawodników:
Van Der Sar - nie napracował się za dużo. Obronił strzał z dystansu i kontuzjował Rio
O'Shea - aż ciężko było poznać Johna czasami. W obronie nie do przejścia, w ataku kilka strat ale też kilka ładnych zagrań no i strzelił bramkę. Mecz na wielki plus.
Rio - bezbłędnie i to się liczy, wraca nasza obrona-monolit z połowy sezonu i to bardzo dobrze rokuje na końcówkę. Raz nie zorientował się, że piłka do niego leci a mógł nawet strzelić bramkę no ale przecież nie od tego jest.
Vidić - Znów jak serbska skała. Brawo
Evra - Chyba wziął sobie do serca przedmeczowe uwagi oraz przeanalizował mecz z Tottenhamem. To dzięki niemu Walcot nie istniał w tym meczu. W ofensywie trochę niewidoczny ale wynikało to z tego, że pilnował tyłów bardziej.
Ronaldo - ładnie chociaż potrafi ładniej. Szarpał tam coś skrzydłem, schodził czasem do środka no i huknął w poprzeczkę. Ogólnie widoczny ale też nie genialny. Szkoda, że nie wykorzystał główki z pierwszej połowy.
Fletcher - dla mnie genialny mecz Szkota. W pierwszych 30 minutach wszystkie akcje przechodziły przez niego, ciągnął naszą grę to środkiem, to skrzydłem, dogrywał piękne piłki, ładnie współpracował czy to z Ronaldo czy z Tevezem.
MOTM
Anderson - również świetnie. Pokazał olbrzymi potencjał ofensywny, piękne rajdy czy rozegrania. Wspólnie z Fletcherem zdominował środek. Nie rozumiem jedynie czemu wykonuje stałe fragmenty skoro wyraźnie mu to nie wychodzi. No i znów chciał zabić kibiców na trybunach
Carrick - Trochę niewidoczny przy Fletcherze oraz Andersonie ale robił co do niego należało i w obronie i w rozegraniu i to się liczy. Chyba powoli wraca do formy chociaż to wciąż nie to samo co kiedyś.
Rooney - jak to Rooney. Walecznie, z pasją, pięknie ciągnął na skrzydle. Na chwilę obecną nasz zdecydowanie najlepszy lewy skrzydłowy
Tevez - echhh... Carlito. Walecznie ale do tego nas przyzwyczaił. Jednak już nie tracił piłek, potrafił pięknie zagrać z pomocnikami, dobrze wyjść a także pociągnąć akcje. I co z tego skoro nie umie wykorzystać dwóch setek? Byłby MOTM ale napastnik ma też strzelać gole.
Zmiany:
Giggs - dobry 800 (czy 18 jak to powiedział Szpaku) występ. Pokazał parę fajnych zagrań chociaż imho gorzej niż Anderson, którego zmienił.
Berbatov - mimo, że dziś nie był lepszy od Teveza to moim zdaniem nie był też gorszy. Bardzo, bardzo dobra zmiana. Zagrał jedną cudowną piłkę z przed pola karnego do Rooneya, robiąc przy okazji 2 obrońców podbiciem piłki. Poza tym kilka innych może mniej pięknych lecz równie dobrych piłek. Co może być dziwne dla jego przeciwników naharował się również w destrukcji.
Evans - za krótko grał.
W Arsenalu z bardzo dobrej strony pokazał się (niestety) Almunia. Zdecydowany bohater Gunnersów. Reszta raczej przeciętnie, Fabregas z dwa razy coś tam szarpnął i to tyle.
Podsumowując jak zagramy w takim samym stylu na Emirates to możemy gotować się do finału bo Arsenal właściwie nie istniał. Liczę, że utrzymamy koncentrację i, że podobnie zagramy w lidze. Mimo wyniku, tak dobrego meczu nie graliśmy już dawno.