No i na sam koniec turnieju dostaliśmy dwa jakże emocjonujące mecze i co najważniejsze dużo bramek
Finał na długo mi zapadnie w pamięci, Brazylia atakuje, ale to USA zdobywa dwie bramki i sensacja wisi w powietrzu. Niczym w meczu z Hiszpanami Jankesi nie byli stroną dominującą, ale skuteczniejszą, do czasu. Przy pierwszej bramce Dempsey nieźle to sobie wykombinował, strzał niby lekki, ale wpadł

Druga bramka to świetna kontra, trzy podania wystarczyły, żeby strzelić bramkę.

Druga połowa to już jednak koniec złudzeń USA i popis strzelecki Brazylijczyków. Luis Fabiano nie dał szans Howardowi przy pierwszej bramce, potem już przy drugiej bramce dopełnił już tylko formalności. W międzyczasie mieliśmy poważny błąd sędziego, bo Howard po strzale Kaki wybijał piłkę ewidentnie zza linii. No, ale Canarinhos i tak dopięli swego za sprawą strzału Lucio i w ten sposób wygrali tegoroczny Puchar Konfederacji, choć trzeba przyznać, że nie mieli łatwego zadania.
A nagrodę dla najlepszego piłkarza turnieju zgarnął Kaka