Re: Tottenham Hotspur 1-3 Manchester United (12.09.2009)
Bardzo dobry mecz w wykonaniu United. Co prawda bramka w pierwszej minucie dla Tottenhamu troszeczkę mnie podłamała, ale później było już tylko i wyłącznie lepiej. Kto wie jakby ułożyło się to spotkanie, gdyby nie ten wolny Ryana i wcześniejsza poza teatralna Berbatowa. Anderson w końcu premierowa bramka, do tego kolejny gol Rooneya. Miód.
Szkoda jedynie tych sytuacji Wazzy z pierwszej i drugiej połowy (+dobitek Bułgara), bo wtedy wynik byłby bardziej okazały (a biorąc pod uwagę fakt, że graliśmy w dziesiątkę, robiłby niesamowite wrażenie), ale bądź co bądź - trzy punkty zdobyte. 6/9, następne Man City i mam nadzieję na komplet. Jest naprawdę dobrze.
Foster - przy pierwszym golu bez szans, mało który bramkarz zdążyłby zrobić cokolwiek w tej sytuacji. Natomiast interwencja w drugiej połowie po strzale bodajże Jenasa, pierwsza klasa.
O'Shea - jak zwykle trzymał poziom, obyło się bez błędów.
Ferdinand - przy bramce dla Tottenhamu można powiedzieć, że zawinił. Nie upilnował Defoe, jakoś dziwnie się odwrócił i mieliśmy otwarcie wyniku. Później, podobnie jak John, na przyzwoitym poziomie
Vida - po profesorsku, czyścił w obronie co się dało. Był moment, w którym myślałem, że może zebrać drugie żółtko i pożegnać się z publicznością na WHL, jednak mu się upiekło
Evra - znakomity w obronie (w końcu poradził sobie z Lennonem), znakomity w ofensywie, gdzie dziś wraz z Rooneyem szalał jak młody byczek. Robot - w każdym meczu to samo: kurs bramka-bramka przez 90 minut. PAT, jesteś genialny - MOTM
Fletcher - przyzwyczaił nas do dobrych występów, dzisiaj także na bardzo wysokim poziomie. Szkot udowadnia, że siódemka na jego plecach w 2003 roku nie była nadana przypadkowo, a po Owenie to on jest głównym kandydatem do jej przejęcia.
Scholes - głupiutkie zachowania w drugiej części meczu, jednak obejdzie się bez większej bury. Byłoby gorzej, gdyby dzisiaj nasi panowie sobie jednak z "Kogutami" nie poradzili.
Anderson - całkiem udany występ po serii kilku niezbyt efektywnych występów zakończony tą jakże wyczekiwaną bramką.
Giggs - z początku mało widoczny i mało pomocny, po wspaniale wykonanym rzucie wolnym zdecydowanie coś się w jego grze zmieniło na lepsze.
Rooney - kolejny mecz, kolejna bramka. Jak zwykle harował niczym wół. Gdyby w tej drużynie nie grał taki ktoś jak pan Evra, to Wayne'a wybrałbym na zawodnika meczu. Dziś musi ustąpić.
Berbatow - w pierwszej połowie dobrze, szkoda tylko dwóch zmarnowanych okazji. Doskonała kontrola nad piłką. W drugiej niezbyt, a zmiana jak najbardziej racjonalna.
|