Re: PL: Manchester United - Wolverhampton (06.11.2010)
Uffffff. Nie zasłużyliśmy na to zwycięstwo. Graliśmy beznadziejnie, bez pomysłu, chaotycznie i tylko Parkowi możemy zawdzięczać trzy punkty. Zaczynam od minusów. Co to w ogóle za pomysł, by grać Fletcherem i O'Shea w środku pola? Po wejściu Scholesa od razu się gra poprawiła, bo ktoś ją ciągnął. O'Shea biegał zagubiony, źle się ustawiał, nieprzydatny w ofensywie. Ja rozumiem, że można go czasem wystawić na DM, ale jak gramy trójką w środku, a nie w parze z Fletcherem. Wyszliśmy w mocno okrojonym składzie. Bebe żenada, Obertan to samo. Hernandez starał się, ale nie miał z kim grać.
Trzy punkty jednak cieszą. Czy jest jakaś drużyna, która tak często jak my decyduje o losach meczu w końcówce meczu? 8-) To chyba nasz znak firmowy. Uwielbiam takie zwycięstwa w dramatycznych okolicznościach, ale wypadałoby takie mecze wygrywać już po pierwszej połowie. Świetnie Park, rozstrzelał się chłopak i dobrze, bo patrząc na grę innych skrzydłowych cieszy fakt, że chociaż Koreańczyk coś gra. Udaje nam się ciułać te trzy punkty, ale to długo nie potrwa. Niech wracają Rooney, Nani i Valencia - wszyscy w formie to wtedy się zacznie gra. Liczę też, że Carrick nie spuści z tonu, a wręcz przeciwnie, jeszcze podciągnie swoją ostatnią formę. Szkoda kolejnej kontuzji Hargreavesa. Chciałbym, żeby okazało się, że to po prostu zbieg okoliczności, że to akurat on, ale obawiam się, że to nie przypadek.
Jak ja kurwa nienawidzę tej mendy McCarthy'ego - trenera Wolves. W końcówce spotkania siedział z lekceważącą miną i szyderzczym uśmiechem, będąc pewnym remisu. Dlatego gol w doliczonym czasie gry i reakcja tego cwela sprawiły mi podwójną radość. Chuj mu w dupe. UNITED!
Take me home,
United Road,
To the place I belong,
To Old Trafford,
To see United,
Take me home, United Road.
|