Spotkanie podobne jak z Blackpool, czyli koszmarna pierwsza połowa (poza słupkiem Owena) i zwycięska druga. Tym razem myślałem, że już nie damy się rady podnieść. Bez filarów drużyny byłoby to ciężkie, ale zmiany Giggsa i Naniego wprowadziły sporo ożywienia wśród Czerwonych Diabłów. Obertan swoją asystą uratował sobie pozycję w klubie, bo mecz bardzo niemrawy. Rzucała mi się w oczy niedokładność Andersona przy rozgrywaniu wprost pod nogi rywala. O'Shea na lewej flance to nieciekawe rozwiązanie. Debiut Lindegaarda udany, przy bramce nie miał nic do powiedzenia ale występ jak najbardziej pozytywny. Napastnicy też na plus - trafili po golu, a oni właśnie z tego są rozliczani. Ogólnie rzecz biorąc to dobrze się stało, że wywalczyliśmy awans do kolejnej rundy, bo w przeciwnym razie dokuczałby nam niedosyt tak jak przed rokiem po meczu z Leeds. A po takim składzie i tak chyba niewielu spodziewało się rozgromienia Świętych.