Mecz oglądałem na małym ekranie ze sporymi przerwami ze względu na rozjebany komputer.
O czym warto wspomnieć? O beznadziejnej taktyce z jakimś 4-3-1-2, w której nie mieliśmy skrzydłowych. Rozumiem można tak grać jak się ma kozaków na bokach obrony. Fabio jeszcze sobie jakoś radził, ale co taki O'Shea mógł zrobić sam nie mając wsparcia ze strony Obertana, który motał się gdzieś w środku.
Jak przeszliśmy na klasyczne 4-4-2 wyglądało to w końcu lepiej. Każdy znał swoją pozycję, wiedział co ma robić. Nie da się jednak ukryć, że nie wszystko można zwalić na taktykę. Gibson i Anderson pod względem podań zaprezentowali totalne dno, mnóstwo niecelnych podań. Ogółem tragedia. Scholes jest wyjątkowy i choć w tym spotkaniu nie rzucił na kolana, pokazał, że jak on się nie weźmie za rozegranie tej piłki, to nikt tego nie zrobi. No i Chicharito znowu się fajnie ustawiał, ale z tak dysponowanymi partnerami nie miał co liczyć na dobre podania. Do czasu kiedy na boisku pojawił się Giggs