Re: PL: Liverpool - Manchester United (06.03.2011)
Już mogę na spokojnie ocenić to spotkanie, ponieważ w drugiej połowie - może poza pierwszymi 15 minutami - nasi gracze nawet odrobiny nadziei nie wlali w nasze serca, dlatego miałem sporo czasu, aby się pogodzić z tą porażką.
Cóż dramatyczna pierwsza połowa, nie wychodziło nic, a Carraghera na stos. Druga część dużo lepsza (bo już gorsza chyba być nie mogła), potrafiliśmy przez dłuższe fragmenty utrzymać się przy piłce, ale sytuacji było jak na lekarstwo i po prostu nie dało się odwrócić losów meczu. Ponadto błąd VDS i mamy obraz rozpaczy :/
Teraz tylko czekać na wieści o Nanim, bo jeśli on nam tu wypadnie choćby na miesiąc, to wszystkie trofea, o które ciągle walczymy nieco się oddalą.
VDS - od biedy można się przyczepić, że przy pierwszej bramce nie złączył nóg, ale tak jak piszę, to już takie szukanie na siłę. Za to 3 bramka ewidentnie na jego konto.
Rafael - dał się ograć Suarezowi, poza tym dużo akcji jego stroną nie szło. W ofensywie mało widoczny.
Brown - to czego się obawiałem. Tak naprawdę więcej po gościu, który od dwóch lat nie grał poważnego meczu, nie mogliśmy się spodziewać.
Smalling - w parze z Wesem sporo słabszy.
Evra - nieźle w ofensywie, przeciętnie z tyłu.
Nani - jakby nie patrzeć zawalił drugą bramkę, ale i tak najważniejsze teraz jest jego zdrowie.
Carrick - chyba najlepszy w naszych szeregach. Dobrze z tyłu, lepiej niż ostatnio w grze do przodu.
Scholes - nie za specjalnie to wyglądało.
Giggs - co jakiś czas pojawiał się przy piłce, ale prawię nic z tego nie wynikało.
Rooney - starał się, szarpał, ale marnej jakości były te dośrodkowania.
Berbatow - dopasował się poziomem do reszty.
Rezerwowi:
Hernandez - zaraz po Carricku najlepszy w naszym zespole.
Oszej, Flecz - za krótko.
"Duma mnie rozpiera. Mike Phelan od początku wiedział o całym przedsięwzięciu, ale nic mi nie powiedział! Chyba powinienem go zwolnić." - Sir Alex Ferguson o niespodziance, jaką było nazwanie jednej z trybun na Old Trafford jego imieniem.
|