Luka Modrić przejdzie do Manchesteru United. Nie. Luka Modrić dostał lepszą ofertę z Chelsea i wybiera się na Stamford Bridge. Albo wróć, nie pójdzie ani do jednych, ani do drugich. Zostanie w Tottenhamie i pomoże drużynie w walce o europejskie puchary. I za chwilę historia leci od nowa… Ech, rzygać już się chce od tej paplaniny. Naprawdę w Anglii nie ma ciekawszych tematów? Naprawdę musimy non stop czytać o przepychankach w sprawie piłkarza, który w ciągu dwóch ostatnich sezonów strzelił sześć goli i zaliczył tyle samo asyst? Bez obrazy, ale podobne statystyki ma Boudewijn Zenden. 34-latek z Sunderlandu, o którym większość już zapomniała, a który ostatni dobry mecz rozegrał jakieś dwa lata temu. Nie żebyśmy mówili, że Modrić to zły piłkarz. Znamy jego klasę, widzieliśmy dziesiątki meczów z jego udziałem, ale bez przesady. Nudzą nas już te codzienne newsy. Odejdzie, nie odejdzie. Chce odejść, nie chcą go puścić. Brakuje jeszcze tylko newsa, że do walki o Chorwata włącza się Real Madryt. Wtedy chyba naprawdę puścimy pawia.
Gdy kilka miesięcy temu zapowiadano, że sprawa Chorwata będzie najdłuższą transferową sagą na Wyspach, trochę w to powątpiewaliśmy. Stawialiśmy bardziej na Teveza. Zgoda – Argentyńczyk też jeszcze niczego nie podpisał, ale przynajmniej momentami jest o nim ciszej. A o Modriciu wałkuje się non stop. W pewnym momencie ktoś nawet napisał, że to drugi Scholes i nie wyobraża sobie, by zawodnik Tottenhamu nie trafił tego lata do Manchesteru. Ktoś inny dodał, że do klasy „Rudego” brakuje mu tylko jednego – lepszej skuteczności. Ręce opadają. Modricia na Old Trafford powitanoby z otwartymi ramionami – to jasne, ale mówienie, że to drugi Scholes; że z miejsca wypełni lukę; że u Fergusona będzie gwiazdą nadającą ton drużynie, to gruba przesada. Nie chce nam się tego rozwijać, rozważać różnych za i przeciw. Napiszmy tylko, że Anglik w wieku Modricia był już czterokrotnym mistrzem Anglii i zwycięzcą Ligi Mistrzów.
Na dziś sprawa wygląda tak, że Chorwat zostaje. „Luka Modrić still not for sale”, tytuł ten wisiał gdzieś już miesiąc temu i dziś, jak przejrzycie różne portale może znowu się na niego natkniecie. Nie zmienia się w sumie nic. Harry Redknapp z miną, jakby od tygodnia wlewał w siebie ile wlezie, obwieszcza nam, że Modricia nie puści, choć tak naprawdę wiadomo, że puści. Tyle, że jeszcze nie teraz. Tak to w Anglii jest. Miesiąc plotek, potem miesiąc przepychanek, kilkanaście zapowiedzi, a potem przychodzi koniec okna transferowego i wszystko zaczyna się wyjaśniać.
Ostatnio Wenger powiedział o Fabregasie, że nie testuje go w sparingach, bo on i tak myślami jest w Barcelonie. Z Modriciem pewnie jest podobnie. On w tym Tottenhamie nie zostanie, choćby dlatego, że zarabia 45 tys. tygodniowo, a w Chelsea mógłby mieć 130. Z niewolnika nie ma pracownika, to oczywiste. Zresztą Chorwat już teraz nie gra w sparingach, a działacze tłumaczą to bólem w klatce piersiowej. Absurd.
I takich newsów będziemy mieli tego miesiąca jeszcze kilkanaście. W międzyczasie z pomocą przychodzi nam „The Guardian”, prezentując zbiór zabawnych obrazków z pomocnikiem Tottenhamu w tle. Nasz ulubiony to ten, w którym Harry Redknapp prowadzi małego Lukę za rączkę, a za rogiem czai się Roman Abramowicz, gotowy w każdej chwili chwycić młodego za rękę i zabrać go do siebie.
Ostatecznie tak się pewnie stanie. Chelsea, której oferty zostały dwukrotnie odrzucone (22 i 27 mln funtów) jest dziś bliżej transferu niż Manchester. Negocjacje trwają. Im bliżej ich końca, tym jednak więcej pojawia się wątpliwości. – Modrić jest za delikatny. Wolałbym Sneijdera – powiedział ostatnio Marcel Desailly. Kibice zaczęli się zastanawiać. Może coś w tym jest? Może faktycznie ta cała saga jest bez sensu? Przypomnijmy: Luka Modrić – sześć goli i sześć asyst w dwóch ostatnich sezonach. Kilka niezłych dryblingów, kółeczek w środku pola, żadnego meczu, w którym naprawdę „zrobiłby różnicę”.