Re: PL: Chelsea 1-1 Manchester United (21.09.2008)
Doprawdy dziwne, jak zmieniają się ludzkie odczucia i pragnienia. Dziesięć minut przed rozpoczęciem meczu, „wziąłbym” remis w ciemno, po spotkaniu, jestem rozgoryczony i smutny. Gdy zobaczyłem, że w składach brakuje Deco, pomyślałem, że może to być okoliczność bardzo sprzyjająca i tak właśnie było. Ballack i Lampard nie potrafili rozgrywać piłki przez siedemdziesiąt minut meczu. Widoczne gołym okiem, było to, iż cały plan taktyczny podporządkowany jest właśnie Brazylijczykowi z Portugalskim paszportem, a bez niego, całe ustawienie diabli wzięli. Na dodatek po dwunastu minutach, boisko opuścił Ricardo Carvalho a zastąpił go Alex. Wtedy naprawdę byłem przekonany, że coś w tej batalii da się ugrać. Po raz kolejny miałem rację.
Gdy zobaczyłem piłkarzy w tunelu, wpadłem w złość, gdyż na pierwszym planie, ujrzałem Gary’ego Neville’a. Miałem nadzieję na występ Wesa Browna, a tu taka niespodzianka! Gary był, przynajmniej w moim odczuciu, najsłabszym piłkarzem podczas środowej potyczki z Villarrealem. Dośrodkowywał w trybuny, lub na głowę obrońców Żółtej Łodzi Podwodnej, nie nadążał za akcjami, spowalniał je. Dlatego obecność Anglika w podstawowym składzie była dla mnie niemiłym zaskoczeniem. Na szczęście (jak się później okazało) w sumie bezpodstawnym. Nie spodobało mi się również, że Ferguson, nie desygnował do gry ani Naniego ani Ronaldo. Zwłaszcza ten młodszy, w pierwszym meczu Ligi Mistrzów, zagrał bardzo dobrze. Na skrzydłach pojawili się zatem Owen Hargreaves i Park Ji Sung. Obsada linii ataku, również była dla mnie dość nieprzyjemną niespodzianką. Wayne Rooney i Dymitar Berbatov, mieli stanowić naszą siłę ognia. Szkoda, że żaden z nich nie zagrał na swoim normalnym poziomie…
Od początku, co mnie nieco zdziwiło, podopieczni Sir Alexa, rzucili się do ataku. Bardzo dobrą okazję miał… Rio Ferdinand ! Niestety, Cech wspaniale obronił jego strzał. Później były już różnego typu ataki na bramkę Petra i Edwina. Przed wyborną okazją, stanął Joe Cole, ale jakimś cudem, trafił tylko w boczną siatkę. Chwilę później, po doprawdy świetnej akcji Manchesteru, Evra wpada w pole karne, podaje do Berbatova, ten strzela, jego uderzenie zdołał wprawdzie sparować Cech, ale przy dobitce Parka był bezradny. GOL !!! Cóż za radość ! Do przerwy, zeszliśmy z wynikiem 0:1. Goście byli drużyną sprawiającą lepsze wrażenie i zasłużenie wygrywali. W międzyczasie, kontuzjowanego Van der Sara, zastąpił Tomasz Kuszczak. Patrząc na tę sytuację, powiedziałem tylko: „Co tu się będzie działo!”…
Kilka minut po przerwie, daje o sobie znać Wayne Rooney. Wyśmienicie odbiera piłkę Terry’emu na lewej stronie boiska, podaje do Berbatova, a ten… Co tu dużo mówić. Fatalne podanie nie w tempo do Parka, który musiał przyjmować piłkę, a dopiero później oddawać strzał, który ugrzązł w gąszczu obrońców The Blues. Później mieliśmy kilka naprawdę ładnych interwencji Kuszczaka. Następnie, znowu przed wspaniałą okazją stanął Joe Cole, ale jego strzał obronił Polak. Później, mieliśmy sytuację, którą z powodzeniem można wkleić do filmu, zatytułowanego “Piłkarskie jaja”. Wrzucenie piłki z prawej strony, futbolówka mija wszystkich obrońców i trafia do pozostawionego bez opieki Anelki! Temu jednak piłka w komiczny sposób przelatuje między nogami i błyskawicznie wybija ją Neville. Uff…
Niestety, gdy wydawało się, że twierdza Stamford Bridge zostanie zdobyta, Wayne Rooney w idiotyczny sposób fauluje Ashley’a Cole’a. Mikel wrzuca piłkę w pole karne i… 1:1. Wprowadzony na boisko Salomon Kalou doprowadza do wyrównania, ładnym strzałem głową. Zupełnie nie pilnowany reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej, tylko dopełnił formalności…
Mecz kończy się remisem 1:1, a większość kibiców i Red Devils i The Blues, czuje niedosyt. Manchester znowu grał dobrze tylko przez pewien okres czasu. Po zejściu Edwina, Czerwone Diabły, zaczęły grać tak, jakby musieli występować w dziesięciu. Wybijali piłki na oślep, pozwolili się zamknąć na własnej połowie, przeprowadzali chaotyczne akcje. Nie tak gra Mistrz Anglii…
Do kogo można się przyczepić? Chyba tylko do Berbatova i Rooneya, za zbyt bierną postawę w ataku. Ten drugi zresztą, sprokurował rzut wolny, po którym Chelsea zdobyła gola. Również Park, mimo zdobytej bramki, nie zachwycił. Niestety, nie spodobała mi się również postawa Sir Alexa Fergusona. Mając do dyspozycji Andersona, Naniego czy Carlosa Teveza, wystawia do gry Johna O’Shea. Po raz kolejny, Irlandczyk udowodnił, że nie potrafi zaoferować zespołowi zbyt wiele. Podobała mi się natomiast postawa obrońców, którym nie można zarzucić zbyt wiele. No, może kartki dla Neville’a i Ferdinanda były zupełnie bezsensowne, ale ogólnie, defensywa na pewno nie zawiodła. Znów bardzo dobrze zagrał Patrice Evra, po akcji którego, gola strzelił Park.
Pomocnicy, rozegrali niezłe zawody. Owen Hargreaves, radził sobie dość średnio na prawej flance, ale również nie można mu zbyt wiele zarzucić, choć nie ukrywam, że na tej pozycji, chętniej oglądałbym Ronaldo lub Naniego. W środku, Fletcher ze Scholesem dawali radę. Irytowało mnie jednak to, że Paul daje się wyprowadzić z równowagi i nie dość że zarobił żółtą kartkę, to mógł otrzymać czerwoną. Park był tam gdzie być powinien, jednak zagrał zdecydowanie gorzej, niż w meczu z Villarrealem. A szkoda, jednak swoje zrobił.
Wayne i Dymitar, na razie nie mogą się zbytnio porozumieć. Rooney, widząc jak mało podań dostaje, ruszył w środek pola, przez co w ataku powstała dziura. Berbatov, po raz drugi w tym sezonie, miał duży wpływ na zdobycie bramki przez United, jednak również po raz drugi, przez resztę meczu, był zbyt niewidoczny, lub nieporadny. Jednak i tak pokazał więcej, niż ten, na którego liczył ogrom kibiców Manchesteru…
Cristiano Ronaldo, zawiódł na całej linii. Przegrywał pojedynki jeden na jeden, w walce w powietrzu nie istniał, jego rajdy nie przynosiły większych efektów, poza świetnym podaniem do Fletchera, który jednak trafił w Alexa. No, warto jeszcze wspomnieć o podaniu z lewej strony boiska do Rooneya, który jak to – niestety – ostatnio ma w zwyczaju, nie trafił nawet w bramkę. Poza tym, strzał z wolnego w mur i symulacja, po rzekomym faulu Lamparda, która była doprawdy żałosna.
Inną sprawą, jest postawa sędziego. Niestety, przeczuwałem, że zawody prowadzone przez Mike’a Riley’a nie będą prowadzone zbyt dobrze, mając w pamięci poprzednie błędy tegoż arbitra. Riley zupełnie nie radzi sobie z temperamentami zawodników, rzuca kartkami na lewo i prawo, upomina zawodników którzy nic nie zrobili, nie dostrzega ewidentnych przewinień. Doprawdy, postawa tego sędziego, jest co najmniej śmieszna.
Oto moje oceny za ten mecz:
Van der Sar – 5,5 – Grał tylko pół godziny, ale nie popełnił żadnego poważnego błędu.
Neville – 6 – Całkiem niezły występ Gary’ego. Jednak kilka razy ewidentne były jego braki w szybkości i dynamice.
Ferdinand – 8 – Standardowo, powstrzymywał ataki rywali, był bliski zdobycia gola.
Evans – 7 – Dobry występ młodego stopera. Kilka razy pozytywnie mnie zaskoczył.
Evra – 8 – Bardzo ładny mecz Francuza. Świetnie podłączał się do akcji ofensywnych, w obronie też niczego sobie.
Fletcher – 6,5 – Również, całkiem dobre spotkanie Darrena. Parę niezłych piłek i waleczność.
Hargreaves – 6,5 – Widać, że prawa flanka nie jest jego ulubioną pozycją, ale generalnie nie zawiódł. Szkoda, że to nie on wykonywał tego wolniaka…
Scholes – 7 – Podobał mi się ten mecz w wykonaniu Paula. Zagrał parę naprawdę ładnych piłek, usiłował konstruować akcje. Szkoda tylko, że ostatnio jest trochę złośliwy i lekkomyślny.
Park – 6,5 – Zdobył gola, parę razy błysnął walecznością. Strzeliłby pewnie i drugą bramkę, ale Berba podał mu za plecy.
Berbatov – 6 – Trochę przespany ten mecz przez Bułgara. Oprócz udziału przy golu, niczym się nie wyróżnił.
Rooney – 6,5 – Mam trudności z ocenieniem tego chłopaka. Z jednej strony, znów świetnie walczył, ale z drugiej, nie trafił do siatki w dogodnej sytuacji, zarobił żółtą kartkę i miał duży udział przy golu Kalou. Ach, Wayne…
Kuszczak – 7,5 – Naprawdę porządny występ Polaka. Kilka bardzo ładnych interwencji i… ani jednego wybicia w trybuny.
Ronaldo – 5,5 – Mnóstwo nieudanych zagrań, ratują go właściwie tylko dwa niezłe podania….
O’Shea – 5 – Jak zwykle, nie oczarował publiczności, ale nikt przecież się tego po nim nie spodziewał.
Remis z Chelsea, na wyjeździe jakby nie było, jest sporym osiągnięciem. Wywiezienie z Londynu jednego punktu, to też jakiś sukces. Szkoda, że nie wygraliśmy, ale by wygrać, trzeba było zagrać lepiej, bardziej ofensywnie, a nie pozwalać się przyciskać do muru i grać na remis. The Blues mieli swoje szanse i czasem tylko interwencje w ostatnich chwilach bramkarza czy obrońców, lub kiksy podopiecznych Scolariego ratowały nas przed utratą bramki. Jak wspomniałem, remis to sukces, a teraz, powinno nam pójść łatwiej i lepiej. Widać przebłyski stylu, którym czarowaliśmy sezon temu. Powrót wielkiego Manchesteru United jest bliski.
Glory, Glory, Man. United !
- And what will you give me in return, Severus?
- Everything.
|