Nawet nie wiem jak zacząć, radość po zwycięstwie ogromna, tym bardziej, że końcówka trzymała w napięciu, głównie za sprawą nieskuteczności w drugiej połowie, ale co tam. Dziewiętnastego tytułu już praktycznie nic nam nie odbierze i to się liczy.
Początek wymarzony, lepszego początku na pewno nie dało się wymarzyć. Jak na złość internet nie pozwolił mi spokojnie obejrzeć meczu od początku i po kilku minutach nerwówki w końcu sop się zlitował, trzecia minuta i już 1-0, banan na twarzy i tylko sprawdzenie na livescore kto strzelił. Nie kto inny jak nasz Groch, który kolejny raz udowodnił, że jego transfer to był strzał w dziesiątkę. Ogólnie cała pierwsza połowa była znakomita, Chelsea nie miała za wiele do powiedzenie, a bramka Vidica jedynie dodała pewności i po trafieniu Serba na pewno wielu z nas pomyślało, że jest pozamiatane, 19. tytuł jest już praktycznie nasz. I tak też się stało, 3 punkty ponownie zostały na Old Trafford. No właśnie, to praktycznie bezbłędna gra w roli gospodarza była ważnym ogniwem w tej, wymagającej już tylko malutkiej kropki nad "i", kampanii.
W drugiej połowie już nie było forsowania tępa, raczej nastawienie na grę z kontry. Gol dla Chelsea, który dodał temu spotkaniu emocji w końcówce i wprowadził dużo nerwówki był jak dla mnie przypadkowy, the Blues także w drugiej połowie nie stwarzali sobie tak dogodnych sytuacji i dwa trafienia przy takiej ilości szans to wynik minimalny. Roo powinien sam ustrzelić ze dwie, choć w kilku sytuacjach zachował się trochę zbyt samolubnie, Chica też miał okazje, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości w końcówce. Nie udało im się, ale co tam, nie będę wytykać im tego, bo i tak obaj rozegrali dobre zawody i walnie przyczynili się do tytułu.
Nie będę oceniał wszystkich zawodników, ale uważam, że to co zrobił Valencia dziś z Colem to miazga totalna, Ashley miał z nim naprawdę dużo kłopotów. Park, szczególnie w pierwszej połowie, był wszędzie i w takich meczach jest to na wagę złota. Carrick, jak nas przyzwyczaił ostatnio, w środku dobrze. Giggs także nie zawiódł i miał kilka dobrych zagrań. Po wejściu Evansa myślałem, że przejdzie na prawą stronę i zamieni się z Fabio. Mimo, że został na lewej flance to zagrał dobrze, szczególnie w pamięci podobało mi się jego ofensywne wejście z wyłożeniem piłki do Roo. Spodziewałby się ktoś czegoś takie po Jonnym? 8-)
No i na koniec, cieszę się, że w tym meczu nie strzeliliśmy po spalonym, czy w innych kontrowersyjnych okolicznościach. Haterzy siedzą cicho, ba, Howard spokojnie mógł wywalić Ivanowica i dać karnego za rękę Lamparda. Nie uczynił tego, ale mimo przeciwności w postaci niektórych decyzji sędziego udało się wygrać. To dobrze rokuje przed finałem na Wembley, bo tam nie wykluczam, że może być podobnie
I bym był zapomniał: 19 :twisted: