Miałem przyjemność oglądania meczu w pubie gdzie była dość znaczna kibiców Manchester United- jak Diabły strzeliły bramkę to prawdziwy szał zapanował. Meczu się obawiałem- przyznaję. Bramka strzelona przez Barcę postawiła by nas pod ścianą. Na szczęście cudowne uderzenie Scholesa dało nam finał w Moskwie <jupi>
W całym odczuciu tego meczu uważam, że zasłużyliśmy na zwycięstwo. Może nie strzelaliśmy tak często na bramkę Valdesa,ale to nasze akcje wydawały się groźniejsze. Barca faktycznie zagrała dość ofensywnie: Messi mieszał konkretnie- wielki szacunek dla tego zawodnika-najlepszy na boisku. Udało nam się wyłączyć Eto'o z gry. Każdy zawodnik włożył wiele wysiłku w ten mecz. Już początek pokazał, że walka będzie do upadłego. Bramka dodała nam pewności siebie- częściej zaczęliśmy atakować i te ataki były naprawdę groźne. Szkoda, że nie strzeliliśmy tej 2 bramki, nie byłoby tych nerwów w końcówce-a bałem się jak cholera. Rączki miałem złączone w geście modlitwy.
Przeszkadzała troszkę murawa- było dość ślisko niestety.
Wielką robotę odwołał u nas Evra (niezmordowany), Tevez (walczył jak lew), Park (dużo działał). Dobrze że VDS został na placu gry, nie wiem jakbym się czuł gdybym zobaczył Kuszczaka... Skoro dotarliśmy już do finału to nie widzę innej możliwości jak wygrać tam!