RE: PL: Leicester City - Manchester United (28.11.2015)
Rywal, który był z palcem w pupie do ogrania. Niestety jak zwykle zadowoliliśmy się remisem. Żadnej inicjatywy w celu sięgnięcia po 3 oczka. Nic, tylko klepać, klepać i klepać. Plus oczywiście bezsensowne wrzutki wprost na głowy Morgana i Hutha, oraz wysokiego i skocznego Mate. Brawo. W głowie mi się nie mieści, jak przez 90 minut nie spróbować wystawić na próbę szybkościową dwójki stoperów lisów. Doskonale wiemy jak gubią się w ustawieniu, zostawiają wolną przestrzeń gdy pogra się szybciej piłką pod polem karnym, co pokazały już inne zespoły w tym sezonie i nie mam tu na myśli tylko Arsenalu. Ale żeby do tego doszło trzeba w jak najszybszym czasie przetransportować gałę w pobliże 16 metrów przeciwnika, co oczywiście nie było możliwe.
Wystarczyło, że trafił nam się rywal naciskający mocniej pressem na obronę, nękający ją i u nas już w tyłach panowało zakłopotanie, nawet Chris nie był tak pewny jak zazwyczaj. Straciliśmy bramkę, w sytuacji w której był do pokrycia tylko Vardy. A wiadomo było, jak to groźny skurczybyk w pojedynkach biegowych.
Tak naprawdę nie ma kogo wyróżnić, chyba że w negatywnym sensie. A to Rooneya, bo wszystko psuł, nawet najprostsze zagrania, a to Mate, bo był zwykłym statystą, a to Darmiana, Carricka i tak dalej i tak dalej...
Niby jestem przyzwyczajony do tego typu spektakli jakie drużyna serwuje nam co mecz, także powinno być spoko, spotkanie jak spotkanie. Dzisiaj jednak pękłem. Poziom wkurwu wszedł na wyższy poziom. Mecz o fotel lidera, rywal do ograna, wystarczyło go mocniej przycisnąć do ściany, spróbować coś innego, aniżeli np. wrzutek Younga do nikogo. Tak na serio powalczyć o pokonanie przeciwnika. Ale nie, ciągle tup, tup, tup... Kpina.
|