Ankieta: Kto był najlepszym graczem w meczu z Barceloną?
Ankieta jest zamknięta.
Edwin Van der Sar 12.50% 4 12.50%
John O'Shea 3.13% 1 3.13%
Rio Ferdinand 0% 0 0%
Nemanja Vidic 0% 0 0%
Patrice Evra 3.13% 1 3.13%
Anderson 0% 0 0%
Michael Carrick 3.13% 1 3.13%
Ryan Giggs 0% 0 0%
Park Ji Sung 0% 0 0%
Wayne Rooney 15.63% 5 15.63%
Cristiano Ronaldo 59.38% 19 59.38%
Carlos Tevez 3.13% 1 3.13%
Razem 32 głosów 100%
*) odpowiedź wybrana przez Ciebie [Wyniki ankiety]

Wątek zamknięty 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
CL: FC Barcelona 2-0 Manchester United (27.05.2009)
Szymcio Offline
Senior Member
****

Liczba postów: 510
Dołączył: Sep 2008
Reputacja: 13
Post: #89
Re: CL: FC Barcelona 2-0 Manchester United (27.05.2009)
Niech to szlag. Miał być drugi triumf w historii, miała być radość i euforia, a były łzy spływające po policzkach. Była też nadzieja i wiara w to, że jednak może się udać. Że Ferguson coś wymyśli, a nasi ulubieńcy wzniosą się na wyżyny i doprowadzą do wyrównania. Płonne były nasze marzenia. Polegliśmy absolutnie zasłużenie. Przykro mi to pisać, ale tą porażką można obwinić właściwie tylko jedną osobą. A jest nią, niestety, sir Alex Ferguson.

Przeczuwałem kłopoty, gdy zobaczyłem wyjściowy skład. To było 4-5-1, a w takim ustawieniu, naszym podopiecznym gra rzadko wychodzi. Tak było i tym razem. Ustawienie Ronaldo na środku ataku było łatwe do przewidzenia, ale nieprzydzielenie mu żadnego partnera jest szczytem głupoty! Ryan Giggs nie nadawał się do tego spotkania, zwłaszcza grając jako mediapunta. Trzymanie na ławce takich graczy jak Tevez czy Berbatow zakrawało na kpinę i pusty śmiech. Więc po to graliśmy ostatnie mecze w systemie 4-3-3, by w ostateczności przestraszyć się Barcelony i zagrać żałosnym 4-5-1?!

Szkot ewidentnie chciał, by to spotkanie potoczyło się podobnie jak mecze z Porto i Arsenalem na wyjeździe i Interem u siebie - szybkie strzelenie gola, a później spokojna dominacja poprzez zagęszczenie środka pola. I gdyby choć jeden z trzech strzałów Cristiano trafił do siatki w pierwszych dziesięciu minutach, to kto wie, czy byśmy nie wygrali. Niestety, wystarczyła jedna (!) akcja Barcelony, by nasza obrona znalazła się na kolanach. Vidic zachował się jak dziecko przy wyglądającym przy nim jak Godzilla Eto'o i pozwolił mu strzelić na 1:0.

Jakby tego było mało, Duma Katalonii zaczęła totalnie kontrolować ten mecz. A co pokazali nasi? Kompletną niemoc, grę beznadziejną, bez pomysłu. Przerzuty Ferdinanda do Rooneya i Ronaldo były wystarczająco sugestywne. Zabrakło łącznika między pomocą i atakiem. Tak, zabrakło Berbatowa. To on mógłby kleić te formacje, a w tym czasie Carrick i Anderson (?) rozbijaliby akcje Barcy. Niestety, Ferguson spanikował i postawił na wyjątkowo dziwną formację, z której nie mieliśmy żadnego pożytku.

Jedynymi jasnymi punktami naszej drużyny była postawa Cristiano Ronaldo i Patrice'a Evry. Reszta ekipy spisała się grubo poniżej możliwości. Rooney zawiódł mnie totalnie, nie walczył, nie gryzł trawy, nie strzelał. Na plus można mu zaliczyć właściwie tylko kilka udanych podań. Tragicznie, już zupełnie poniżej wszelkiej krytyki zagrał Anderson. Nie trafiał w piłkę, gubił ją, źle podawał, tracił. Był absolutnie bezproduktywny. Nie wiem, dlaczego Ferguson postawił akurat na niego. Musiał chyba widzieć, że na treningach lepiej spisuje się Scholes; Rudy po wejściu na boisko na kilkanaście minut spisał się lepiej aniżeli Brazylijczyk przez całą pierwszą połowę.

Bardzo słabo zaprezentował się także Michael Carrick. Anglik miał być naszym spoiwem między obroną, pomocą i atakiem, a był niewidoczny. Niektóre jego crossy wyglądały tak marnie, że chciało mi się wyć. Podobnie zagrał Park, choć temu nie można przynajmniej odmówić woli walki, ale umiejętności - niestety tak. Piłka kilka razy odskakiwała mu strasznie, nie potrafił jej przyjąć, celnie podać...

Manchester został po prostu pożarty. Tacy pewniacy jak Vidic i Ferdinand wczoraj po prostu byli przerażeni. Widać to było po ich nerwowych ruchach, po niezdecydowaniu, po wybiciach na oślep. Zresztą, między poszczególnymi formacjami ziały ogromne dziury. Zwłaszcza w środku pola, mimo, że grało tam przecież trzech naszych pomocników! Obrazek, w którym Yaya Toure przemieszcza się od własnego pola karnego pod nasze, był wybitnie smutny. Giggsy, Michael i Ando po prostu zawiedli na całej linii.

Zabrakło jak widać Fletchera. Szkot ma żelazne płuca podobnie jak Anderson, ale też jest bardziej waleczny niż wspomniana trójka razem wzięta. On, przy swojej olbrzymiej ambicji nie pozwoliłby wirtuozom z Hiszpanii na upokarzającą grę w dziada z naszymi. Mówiłem, że jego brak będzie cholernie widoczny i tak też się stało. Z całym szacunkiem, ale Carrick czy Giggs muszą być w wybornej formie, by tak hasać i z przodu i z tyłu jak Darren. Anderson zaś spisał się żenująco.

Nie pomogły - co dziwne - zmiany. Wprowadzony po przerwie Tevez nie wyróżnił się niczym. Berbatow stworzył jedną sytuację, ale też zmarnował dwie. Scholes nie mógł grać tak jak lubi, czyli na luzie, ze spokojem. A propos Dimitara; strasznie mnie irytowała postawa naszych przy rzutach rożnych. Kto tam wchodził? Ronaldo, Vidic i...? Dopiero na końcu, znaleźli się w szesnastce Barcelony również Ferdinand, Berbatow, Rooney i spółka. Tak widać nakazał Ferguson - a podyktowane to było strachem przed kontrą.

Pamiętam, jak po meczu z Arsenalem w lidze (0:0), narzekałem w gronie znajomych na bardzo słabą postawę naszych pupili. Zostałem jednak przywołany do porządku stwierdzeniem, że "graliśmy na remis". Tak, tylko że nawet gra na remis nie powinna wyglądać tak, jak wówczas wyglądała. Już wtedy mylili się nasi obrońcy, już wtedy nie funkcjonowała linia pomocy i ataku, już wtedy brakowało łącznika. Mówiłem, że z Barceloną musi zagrać Berbatow, by sklejać te formacje. Niestety, Ferguson wymyślił 4-5-1 i na efekty nie musieliśmy długo czekać.

OK, możemy gdybać, co by było jakby Rooney był w formie, jakby Carlos lub Dimitar grali od początku, jakbyśmy wyszli w optymalnym ustawieniu 4-3-3, lub 4-4-2, jakby obrona była w lepszej dyspozycji, jakby Ferguson nie zrobił głupiego manewru ze składem na najważniejszy mecz sezonu. Teraz, historii nie odwrócimy. W tamtym roku my wyeliminowaliśmy Barcelonę z półfinału, teraz ona nas zmasakrowała w finale. Nie wiem, czy też tak reagowaliście, ale mi koło siedemdziesiątej piątej minuty poleciały po policzkach łzy. Płakałem jak małe dziecko, nie wierząc, że to co widzę jest prawdą. Modliłem się, błagałem wszystkie świętości, byśmy wygrali. Nie pomogło.

Mimo wszystko, gratuluję prawdziwym fanom Barcelony. Wczoraj potwierdzili, że mimo wszystko zasłużyli na zwycięstwo. Byli drużyną zdecydowanie lepszą, grającą już nie tylko efektownie, ale i efektywnie. Szczery uścisk dłoni z gratulacjami ode mnie, dla Was - kibice Barcy, sympatyzujący jej nie tylko wówczas, gdy wygrywa. Wczoraj, Wasi ukochani zawodnicy pokazali niestety naszym, jak się powinno grać, by wygrywać. Miejmy nadzieję, że wyniesiemy z tej lekcji coś pożytecznego.

Mimo wszystko...
Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce.
G L O R Y, G L O R Y, M A N U N I T E D!

- And what will you give me in return, Severus?
- Everything.
28-05-2009 14:41
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Wątek zamknięty 


Wiadomości w tym wątku
Re: CL: FC Barcelona 2-0 Manchester United (27.05.2009) - Szymcio - 28-05-2009 14:41

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości