Rafcio napisał(a):Sarni
Trochę tak zdupy to napiszę.
Jestem pewny, że jeżeli dałbym Ci do rozwiązania kilka z przerobionych preze mnie w tym roku zadań to mógłbyś mieć pewien problem. Bo, owszem - rozwiązałbys je ale zajęłoby Ci to dużo więcej czasu niż gdybyś wczesniej choć przejrzał metodę rozwiązania
Dlatego nie traktuj uczenia tylko w kwesti pojmowania ale też szybkości rożwiązywania.
A o to właśnie chodzi. (przynajmniej na moich sprawdzianach) - o czas.
Z szybkoscia nigdy problemow nie mialem, tegoroczna mature rozwiazalem ponizej 2 godzin, a uwierz mi, ze nie kulem godzinami w domu wzorow i tablic. Wiedzialem, w ktorym momencie gdzie zajrzec, bo przerabialismy to wszystko na lekcjach, mielismy dobre powtorzenia i wszystko bylo oczywiste. Mialem w klasie kumpli, ktorzy uczyli sie po 3-4 godziny dziennie, zrobili wszystkie istniejace 3982381 zestawow maturalnych, a napisali na 60 czy 70 procent, bo rozwiazan i schematow uczyli sie na pamiec, a np. logarytmy przerabialismy tylko tydzien czy dwa i juz tego nie znali.
Pojmowanie sie z szybkoscia wiaze. Na poziomie licealnym matematyka jest zwykle taka, ze albo cos obczaisz w zadaniu szybko, albo bedziesz sie z nim meczyl godzinami i nic sensownego nie wykombinujesz, chyba, ze na fuksa.
Ja nie pisze o tym, zeby w ogole sie w ogole nie uczyc. Jak ktos nie pojmuje wszystkiego w lot to niech sie uczy, ale matmy na pamiec sie nikt w pelni nie nauczy. Mam kumpli, ktorzy byli zagrozeni z matmy i musieli sie nauczyc do jednego czy dwoch zaliczen, i po prostu nie potrafili, mimo siedzenia godzinami przed wzorami. Znali wzory na pamiec (bez potrzeby, bo do wszystkiego mieli dostep), ale nie potrafili sie nimi poslugiwac. Ja np w domu sie nie uczylem prawie w ogole, maksymalnie dwa krotkie, najprostsze zadania rozwiazywalem kiedy mielismy w pracy domowej po 8-10 (nie bylo ocen za pd) i jakos sobie poradzilem i z kolejnymi klasami (najnizsza ocena, w klasie drugiej na koniec to 4), i z matura. Nie ma zasady na to.
Teoria, ze zeby matme rozumiec trzeba miec w pamieci wszystkie wzory jest bezsensowna. Mialem w klasie finaliste olimpiady matematycznej, ktory z urzedu na maturze mial 100% i sam znal jedynie kilka podstawowych wzorow, do wszystkiego skomplikowanego mial przeciez dostep. Nawet nauczyciele nie znaja tego wszystkiego czesto.
ring0 napisał(a):Sarni napisał(a):Ringo, napisales cos w stylu, ze bez uczenia sie wzorow ciezko jest pojac matematyke. Ja sie nie zgadzam, wzorow nie trzeba wkuwac na pamiec, trzeba je rozumiec.
No właśnie. A te rozumienie to skąd - z nieba spadnie? Pojmowanie matematyki to złożony proces, dziejący się na przestrzeni wielu lat i bez porządnego nauczenia się wzorów się ich nie zrozumie. Koniec kropka. Potem nawet jeżeli wypadnie z głowy a razy h przez 2 to nie zostanie się "z palcem w nocniku" krótko mówiąc.
Tylko, ze ty mowisz teoretycznie, ja mowie wedlug doswiadczenia bo edukacje z matematyki mam juz wlasciwie w wiekszosci za soba. Przez podstawowke matmy w domu w ogole sie nie uczylem, a bylem dwukrotnym laureatem Kangura, wygralem pare konkursow szkolnych i bylem 3 w wojewodzkim. W gimnazjum dalej nic sie nie uczylem, ale mialem przy tym bardzo kiepska nauczycielke, ktora nas uczyc po prostu nie chciala (mimo klasy o profilu matematycznym), ale dalej jechalem na 5tkach i 6tkach bez wkuwania. W liceum w pierwszej klasie i przez polowe drugiej mialem 3 matmy w tygodniu, z czego zwykle przepadala 1, bo nauczycielem byl dyrektor ktory zawsze mial cos do zalatwienia. Dopiero przez ostatni rok i kilka miesiecy w klasie o profilu matematycznym mialem wiecej materialu + jakies powtorki. W domu non stop wysluchiwalem, ze nie ucze sie do matury i jej nie zdam. Efekt? 94% na poziomie rozszerzonym.
To na pewno nie jest przedmiot na poziomie historii czy biologii, gdzie trzeba wlozyc naprawde bardzo, bardzo duzo pracy zeby przejsc przez mature.
Poza tym to o czym piszesz, Rafcio, to nie poziom matematyki, tylko zla konstrukcja sprawdzianow. Jesli nauczyciel robi sprawdzian, z ktorym klasa sobie nie radzi i na 5 zadan robi 3, to tylko i wylacznie jego wina. Fakt jest taki, ze liceum ma cie przygotowac do matury, na ktorej czasu bedziesz mial az za wiele.
W sumie to juz mozna tu dyskusje skonczyc, ja przedstawilem swoja strone, wy przedstawiliscie swoj punkt widzenia. Nic juz raczej tutaj nie wykombinujemy, czyli trzeba sie zgodzic co do niezgadzania sie.\
----
Inny problem: Nie wierzcie, jak wam mowia, ze liceum bedzie milion razy trudniejsze niz gimnazjum. Z takim samym wkladem pracy, fakt, bedziecie mieli oceny o 1 stopien nizsze, ale tak naprawde w liceum juz sie czerwonych paskow itd nie oczekuje, czyli wszystko sie wyrownuje.