Cepilek
Posting Freak
Liczba postów: 862
Dołączył: Jul 2011
Reputacja: 14
|
RE: FA Cup: Manchester United 2-2 Chelsea FC (10.03.2013)
Chciałem coś dzisiaj skrobnąć z związku z tym że mam za dużo wolnego czasu ale zobaczyłem komentarz ostmana (nie znam drugiego takiego gościa) na manusite i uznałem że jest tu weszystko i więcej niż chciałem napisać
Cytat:Benitez nie jest widać znowu tak słabym menadżerem, jak go malują. Ludzie w komentarzach koncentrują się na wylewaniu wiadra pomyj na piłkarzy United, którzy rzekomo odpuścili rywalowi i grali w drugiej połowie na pół gwizdka, ale tak nie było. Różnica w poziomie gry Diabłów nie wynikała bowiem z faktu, że naszym nagle przestało się chcieć, ale z tego, że Benitez bezbłędnie rozszyfrował, jak najlepiej naszym zaleźć za skórę. Czasami po prostu są takie mecze, gdzie należy pochwalić rywala, a nie na siłę walić w naszych jak w bęben.
Chelsea zaczęła z respektem dla United, ich obrona grała głęboko, a pressing na połowie rywala nie istniał, przez co nasi środkowi mieli komfort przy konstruowaniu akcji (patrz gol #1). Nasi wyglądali na głodnych zwycięstwa i grali z polotem, grali ładnie dla oka, krótkimi podaniami po ziemi, bo przeciwnik im na wiele pozwalał.
Po zmianie stron (choć symptomy zmian taktycznych w Chelsea pojawiły się już przed przerwą) było inaczej. Benitez zauważył bowiem, że:
a) United nie ma na kogo grać długich piłek, bo ich najlepsi gracze w tym elemencie gry (Welbz, RVP) siedzą na ławie.
b) ryzyko błyskawicznej kontry ze strony Diabłów jest niewielkie, bo Nani już zszedł z placu, Valencia zatracił gdzieś swój pazur, a Kagawa nie jest typem szybkobiegacza i nie przedziera się flanką.
Hiszpan nakazał więc wyższą grę linii obrony oraz zintensyfikowanie pressingu przez ofensywny kwartet już na trzydziestym metrze przed bramką de Gei, tak aby obrońcy United i duet Clev-Carrick nie mieli czasu i miejsca na skonstruowanie ataku. Wypaliło to bezbłędnie. Nasi zawodnicy, znajdując się pod presją, decydowali się zazwyczaj na znaną z hokeja grę na uwolnienie. Skutkowało to najczęściej stratą piłki, bo w przodzie nie było komu wygrać głowy (gdy grano górą) lub wygrać pojedynku biegowego (gdy piłka szła dołem).
Gracze Chelsea wygrali w sumie aż 19/28 (68%) starć powietrznych, w tym prawie wszystkie w defensywie (Azpillicueta 3/3, Cahill 1/1, Luiz 3/3, Cole 1/2). Strasznie dziwnie oglądało się sytuacje, gdy de Gea posyłał długie piłki na Kagawę... Jedynym piłkarzem United, który potrafił powalczyć z Niebieskimi w powietrzu był Valencia (wygrał obie swoje główki). Rooney, Kagawa, Hernandez, Nani, a także wprowadzeni po przerwie Welbz i RVP nie wygrali wczoraj choćby jednego pojedynku w powietrzu.
Tych strat United by nie było, gdyby nie umiejętny pressing ze strony zwłaszcza Ramiresa, Maty i Oscara. To oni tak skracali pole gry, że nasi obrońcy zmuszeni byli grać lagi do przodu. Evans 7/13 wybić piłki posłał pod nogi rywala, Evra 5/8, ale największy dramat to był Rafael, który wywalał piłki najzwyczajniej na oślep. Z sześciu jego tzw. wyjaśnień sytuacji, pięć trafiło wprost do graczy Chelsea. Ponadto żadne z jego trzech długich podań nie dotarło do adresata, a łącznie w meczu zepsuł aż 11 zagrań, notując strasznie słabą jak na obrońcę celność podań (76%).
Cytat:banchoo napisał(a):
Najważniejsze w mojej opinii było wejście Johna Obi Mikela, który zrobił to do czego został stworzony - odwalił kawał czarnej roboty w środku pola. Chelsea wyszła na ten mecz z Lampardem i Ramiresem w środku, czyli bez żadnego gracza typowo defensywnego, bo nic nie ujmując tej dwójce - oboje lepiej sprawdzają się bliżej pola karnego rywala niż swojego własnego. Pojawienie się Mikela sprawiło, że wreszcie na murawie był ktoś kto potrafi przeciąć podanie, odebrać piłkę i wywierać pressing na przeciwniku - krótko mówiąc gasić akcje rywala w zarodku.
Nie demonizowałbym roli Obi Mikela we wczorajszym powrocie Chelsea. Moim zdaniem jest to zresztą piłkarz ze wszech miar przeciętny. Wczoraj przez 40 minut raz przechwycił piłkę, wykonał jeden dobry wślizg (plus jeden zły), do tego nie wygrał żadnej głowy. Trudno zatem, aby jakoś specjalnie chwalić go za grę na tyłach. Zmieniony przez niego Lampard był już produktywniejszy w obronie.
Kluczowe były wczoraj nie tyle zmiany personalne, co taktyczne, o których napisałem wyżej.
Cytat:Szemhazaj napisał(a):Ja po prostu nie lubię tego, że Valencia nie jest już krytykowany, a zwyczajnie gnojony. Swego czasu podobnie wyglądała sprawa z Berbatowem. To NIE jest fajne.
Otóż to.
Valencia to bardzo wdzięczny obiekt ataków, zawsze można na niego wjechać, gdy coś poszło nie po myśli United. Wczoraj zagrał słabo, ale nie on jeden. Mnie zastanawia, dlaczego osoby, które gnoją Valencię za postawę z Chelsea, stawiają jednocześnie pomniki Naniemu, który nie grał wczoraj nic lepiej. Pokuszę się o krótkie, acz rzeczowe porównaniu tej dwójki (wynik Naniego w nawiasie):
Kontakty z piłką: 44 (38);
Podania: 27 (27);
Zepsute podania: 12 (8);
Celność podań: 56% (70%);
Straty: 1 (3);
Główki: 2 (0);
Udane wślizgi: 2 (0);
Przechwyty: 1 (2);
Zablokowane strzały: 1 (0);
Kluczowe podania 1 (1);
Udane dryblingi 3 (2)
Nani wypadł lepiej od Valencii tylko przy dystrybucji podań, ale tylko nieznacznie. Ekwadorczyk lepiej grał na tyłach, wygrał też więcej pojedynków 1 na 1 od Portugalczyka. Gdy zsumujemy wszystkie sytuacje, po których to United tracili posiadanie (złe podania + starty + nieefektywne przerwania akcji) i podzielimy to przez liczbę kontaktów z piłką danego zawodnika, to okaże się, że różnica w umiejętnościach obu skrzydłowych w retencji piłki była minimalna.
Mega słaby, żenujący namber sewen Valencia tracił piłkę raz na 2,93 kontakty z piłką (co 3 min 6 sek), a super fantastyczny, hiper wybitny technik Nani raz na 3,17 kontakty (co 3 min 40 sek). Jeżeli ktoś sugeruje, że graliśmy w dychę, to raczej przez cały mecz, bo Valencia bynajmniej nie zaniżył poziomu.
Dla porównania, ustawiony na lewym skrzydle Kagawa notował stratę co 7,13 kontaktu z piłką (co 9 min 25 sek).
To takie o naszym zadowalaniu się przeciętnością, coś takiego nie istnieje. Na boisku grają dwie drużyny
|
|