Piłka nożna przepełniała całe moje dzieciństwo. Pierwszy turniej, który oglądałem to mistrzostwa świata we Francji w 1998 roku. Miałem wtedy zaledwie 7 lat, ale pamiętam sporo. Pierwszy mecz turnieju Brazylia-Szkocja odbywał się tego samego dnia co mecz Unii Bełżyce z mojego miasta z Cisami Nałęczów. Miałem dylemat, który mecz obejrzeć, ostatecznie wybrałem się na Unię, wygraliśmy 7:0
Mecze grupowe oglądałem u siebie w domu, kilka u kolegi, a resztę na wsi u babci
Był taki mecz Niemcy-Meksyk (o ile dobrze pamiętam), którego nie oglądałem, bo grałem w piłkę przed domem babci, ale kiedy tylko padł w nim jakiś gol to wołali mnie, a ja z prędkością światła przybiegałem do domu, żeby obejrzeć powtórki
Mundial 98 to wspomnienia, które pamiętam dosyć wyraźnie, ale wiem, że miałem kontakt z futbolem już wcześniej. Oglądałem na kasecie VHS program o MŚ z 94 w USA. Rzecz jasna nie oglądałem go w 94 roku, bo miałem wtedy trzy lata, ale myślę, że było to koło 96 lub 97 roku. Pamiętam też bramkę Marka Citko w meczu z Atletico, jak przez mgłę, ale pamiętam.
Euro 2000 to już wyraźne wspomnienia, wspaniałe mecze. Najbardziej w pamięć zapadł mi mecz Portugalii z Anglią (3:2 dla Portugalii?), gdzie po każdym golu wyglądałem przez okno i podawałem starszemu bratu i jego kolegom wynik i strzelca bramki. Brat był za Portugalią, a jego kolega za Anglią. I o ile dobrze pamiętam, bramki padały jakoś na przemian z obu stron
MŚ 2002 to już bardzo wyraźne wspomnienie i nie ma o czym się rozpisywać.
Jeśli chodzi o Ligę Mistrzów to interesowałem się mniej więcej od edycji 97/98, ale na poważnie dopiero od 98/99, gdzie wygraliśmy w finale z Bayernem. Naszych grupowych meczów sobie jakoś nie przypominam, ale drugi mecz z Juventusem w półfinale, a następnie finał z Bayernem już tak. To od tego momentu zaczeła się moja miłość do United
Jak wspomniałem na poczatku, od małolata byłem fanatykiem piłkarskim. Kiedy nie było jeszcze komputerów, miałem swój zeszyt, gdzie notowałem sobie wyniki, a miałem też taką zabawę, gdzie rzucałem kostką do gry i zapisywałem wyniki meczów jakie mi wychodziły. I wychodziła z tego taka moja Liga Mistrzów
W pokoju stawiałęm sobie też taboret, którego nogi służyły jako słupki od bramki, a ja grałem piłką tenisową, komentując mecze i robiąc akcje po swojemu
To już chyba lekkie odbiegnięcie od tematu, ale musiałem się tym podzielić. Jak sobie przypominam te wydarzenia z perspektywy czasu to stwierdzam, że byłem wprost uzależniony od piłki