Straszne frajerstwo z naszej strony. Od początku meczu podchodziliśmy do niego lajtowo i dopiero w końcówce pojawiła się spinka. O ile z przodu ta gra wyglądała dobrze, bo spokojnie mogliśmy strzelić jeszcze z dwie, trzy bramki, tak z tyłu była komedia. Coś niedobrego dzieje się z Rio, Jones również słabiej, niż ostatnio, a i tak najwięcej wchodzili strefą Fabio, który gubił krycie. Zaś Evra wczoraj był królem opierdalania się. Nieco można się też przyczepić do środka, który jednak w trójkę powinien nie dać rywalom powąchać piłki w tej strefie. No i Nani znów nam wyrasta na pierwszoplanową postać
Cóż, trzeba żyć grać dalej. Dla nas jest to na pewno kolejna lekcja, a awansujemy i tak bez większych problemów.