No tak, zawodnik może kopać się w czoło przez 90 minut, ale jak raz poda(i to ze stojącej piłki) to klękajcie narody. Jarajmy się takimi grajkami dalej i utwierdzajmy ich w swojej wielkości, to takich występów jak wczoraj będzie więcej*. A było fatalnie. Cieszą oczywiście 3 punkty, ale kolejny raz na przestrzeni ostatnich kilku tygodni możemy mówić o wielkim szczęściu. Aż zęby bolały jak się patrzyło na wolną, bezbarwną grę naszych gwiazdorów. Słabiutko w tyłach - zdziwiłem się, że McNair został zmieniony dopiero w końcówce pierwszej części bo zdjąłbym go zdecydowanie szybciej. Rojo był chyba tylko odrobinę lepszy. Na dodatek nasz najlepszy defensor został kontuzjowany - koszmar.
Druga linia - gwiazda goni gwiazdę. Efekt? Mizeria. Dno. Fellaini wyróżnił się tylko łokciem wymierzonym w rywala, Matę zauważyłem dopiero wtedy jak schodził z boiska, a Ander nie pokazał wcale, że jest lepszy.
Dobrze, że odpalił krytykowany wcześniej Persil. Gdyby nie Holender, to...szkoda gadać. Wygrał ten mecz w pojedynkę, pokazał, że jak drużynie nie idze, to można mimo wszystko coś pokazać.
*Dla mnie klasowy piłkarz to nie taki, który zaliczy jedno zagranie na mecz dające bramkę, a przez resztę mecze wygląda jak Emile Heskey. Idealnie ujął to niegdyś Schmeichel :
Cytat:People say he is a great player, but you have to define what a great player is. For me, it is a player who has a bottom level that means his worst performance is not noticed. If he is having a bad game, a teammate might feel Paul Scholes is not quite on his game, but a spectator wouldn't notice.