Żałosne.
Właściwie możnaby na tym skończyć. Ja jednak pójdę dalej. Mieliśmy dwa zasadnicze problemy główne w tym meczu:
1. Brak Carricka.
2. Rooneya na CMie/ w ogóle na boisku.
O ile z pierwszym nic nie dało się zrobić, bo kontuzja jest kontuzją i gościa nie sklonujemy. O tyle z drugim, spierdolił po prostu LVG. Ile, pytam się ile kurwa jeszcze trzeba meczów, żeby LVG przeszła przez głowę taka myśl, że może jednak ten Rooney na CMie to nie jest dobry pomysł? I że zawsze, jak on tam gra, to nie da się patrzeć na naszą grę i notujemy wpadkę za wpadką, z pojedynczymi fartownymi wygranymi. Przecież to już jest tradycja. Jak ktoś nie wierzy, to niech spojrzy w historię SB i zobaczy, co pisałem przed meczem. Niestety, nie zostałem zaskoczony pozytywnie. Roo nie ma w ogóle w grze. Długimi momentami jest KOMPLETNIE niewidoczny, chowa się gdzieś, nie bierze gry na siebie. Choć może i tak jest lepiej, bo jak się za nią bierze, to wcale to lepiej nie wygląda. Na napadzie w ostatnich meczach też był słaby. Ława i niech gra RVP, który obecnie go zjada.
Myślałem, że nie może mnie dziś nic bardziej wkurwiać, niż widok Rooneya i to na CMie. A jednak! Luji się postarał. Manewr z Fellsem na szpicy i RVP w POMOCY, to już jest szczyt szczytów. Ile LVG potrzebował jeszcze czasu, żeby zauważyć, że Fells nawet nie wygrywa główek, czyli jedyne co w ataku może robić. Bo sprytu nie ma za grosz, porusza się jak słoń w składzie porcelany. Nie ma szybkości, instynktu. NICZEGO, co powinien mieć napadzior.
Normalny człowiek nie włączyłby następnego meczu z Roo w pomocy. Ja jednak nie jestem w stanie ich nie oglądać i o ile żaden z naszej magicznej dwójki nie dozna kontuzji, to do końca sezonu czekają nas tortury. Niech jeszcze ADM wróci do podstawy i będziemy mieć komplet
Jeszcze krótko, na plus Young, Mata, RVP.