Kilka zdań podsumowujących spotkanie na White...
Wiele osób może się ze mną nie zgodzić, ale uważam, że gdyby United kontynuowali grę na poziomie tej z pierwszej połowy... przegrali by ten mecz!
W pierwszych trzech kwadransach Wazza miotał się po boisku. Zawodziło przyjęcie i precyzja.
Ronaldo tradycyjnie pokazał "machanie" nogami nad piłką, co wychodziło mu raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem.
Scholes jakby bardziej z tyłu...Co ciekawe wydawało mi się, że w tym spotkaniu bardziej ofensywnie usposobiony był Carra. Co nie zmienia faktu, że jego passy( jak to powiedzitoał kiedyś Twarowski: Scholes ma laser w nodze") :wink: stały na wysokim poziomie i tradycyjnie wprowadzał spokój w szeregi drużyny.
Giggs nie olśniewał, podobnie Larsson.
Reszta w normie + Gaz ujawniający swoją smykałkę do zapasów.
Druga połowa to już zupełnie inna gra. Swoją drogą drużyna dostała prawdopodobnie solidny opie*dol w szatni, nie sądzę aby nadto zmiękczyła Sira bramka z "penaltiego" :wink: ( zresztą z kapelusza) pana z siódemką na plecach.
Druga bramka podcięła skrzydła kogutom, którzy, jeśli mnie pamieć nie myli, ostatni triumf z United świętowali 11 potyczek wstecz.
Jak było potem każdy widział

. Należy podkreślić dobrą zmianę Sahy.
Aha i MOTM- Michael Carrick. Zaraz po nim Vida.
John O'Shea poza wszelką klasyfikacją rzecz jasna.