Re: CL: Manchester United - Villarreal (17.09.2008; 20.45)
Ligę Mistrzów, zaczynamy meczem z Villarrealem. Niby rywal nie jakiś fenomenalny, ale swoje namieszać potrafi. Zwłaszcza teraz, gdy Manchester United przegrał ostatnie dwa mecze (!) grając bardzo przeciętnie. Jednak dzisiejszy mecz, rozegrany zostanie na Old Trafford, a tam, MU wygrało ostatnie (chyba) 12 meczów z rzędu w Lidze Mistrzów.
Bądź co bądź, nie możemy patrzeć na ten mecz przez różowe okulary. Zagramy bez Scholesa, Carricka, Berbatova, Ronaldo ewentualnie wejdzie z ławki. Nasza druga linia jest w słabej formie. Anderson nie gra tak dobrze jak jeszcze parę miesięcy temu, Nani jest niewidoczny, Giggs zawalił przy drugim golu dla Liverpoolu w Premiership i również formą nie imponuje. Dyspozycja napastników też nie napawa zbytnim optymizmem. Oprócz Carlosa Teveza, nie ma komu grać w ataku. Berbatov nie zagra, Rooney... No właśnie. Wayne nadal jest w słabej formie i już doprawdy nie wiem, kiedy nastąpi przełom w jego grze. Co gorsza, Wazza zdobył w Champions League ostatniego gola na Old Trafford w meczu fazy grupowej poprzedniej edycji LM. Czy dziś Roo się przełamie? Defensywa spisuje się nieźle, aczkolwiek bez fajerwerków. Oprócz Rio Ferdinanda w batalii z The Reds, nikt nie zagrał w miarę swoich umiejętności. Brown posyłał bezsensowne długie piłki do przodu, Evra był niewidoczny w ofensywie a Vidic w idiotyczny sposób wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Edwina Van der Sara ewidentnie można i należy winić za utratę pierwszej bramki w sobotnim meczu. Jednak nie można tego w nieskończoność rozpamiętywać...
Czerwone Diabły, snują się na boisku bez większego sensu i celu i taka jest właśnie smutna prawda. Rooney zupełnie nie potrafi znaleźć sobie miejsca na boisku. Anderson i Nani są bezproduktywni. Ryan Giggs udowadnia, że jego czas na Old Trafford dobiega końca. Czy można liczyć na przełom w ich grze podczas dzisiejszego spotkania Ligi Mistrzów? Tak. Na ławce rezerwowych, najprawdopodobniej znajdzie się bowiem Cristiano Ronaldo.
Red Devils niestety pokazują, że bez Portugalczyka, tracimy prawie połowę wyrachowania i skuteczności pod bramką rywala. Oczywiście, można to tłumaczyć senną grą Rooneya i czekaniem na jego odrodzenie i dopiero zaczynającym się zgrywać z zespołem Dymitarem Berbatovem, ale czy jest tego sens? Nie ma. Można nienawidzić CR, ale nie można nie szanować jego umiejętności. Mam olbrzymią nadzieję, że z Portugalskim skrzydłowym na ławce (a być może i na boisku), podopieczni Fergusona, zaczną grać zdecydowanie lepiej. Może podrażniona ambicje, nakaże Rooneyowi znów atakować z olbrzymią wściekłością i zaciętością. Strasznie mocno na to liczę...
Nie ma co wymyślać powodów, dla których powinniśmy wygrać z Żółtą Łodzią Podwodną, ani też nie ma co biadolić dłużej nad brakami w składzie i słabą formą połowy piłkarzy. Trzeba wziąć się w garść i w końcu zacząć grać swoje.
Przecież jesteśmy najlepsi w Europie!
|