Wynik 0-0 na własnym stadionie w meczu, gdzie rywal przeprowadza niewiele groźnych akcji, a bramkarz jest bezrobotny nie wydaje się być wynikiem satysfakcjonującym, jednak czy ktoś wyobraża sobie, że rozgrywki grupowe United nie zakończy na miejscu premiowanym awansem do strefy pucharowej? Przy okazji remis w drugim spotkaniu tej grupy, więc nic nie straciliśmy, ale nic nie zyskaliśmy.
Kiedy zobaczyłem pierwszą jedenastkę nieco byłem zaskoczony, obecność Nevilla oraz Evansa. Dwie odważne decyzje, jak się okazało trafne. Skład mocny, aczkolwiek mało kto chyba typował akurat taki.
Od pierwszych minut United starało się narzucić własny styl gry i udało się to, już w pierwszych minutach można było strzelić gola, bądź dwa. Przy strzale Ferdinanda(a raczej kopnięciu piłki wzdłuż bramki) Anglik wyraźnie był zaskoczony, że piłka przeszła wszystkich graczy(widać było brak zamachu i tylko instynktowe dostawienie nogi). Z minuty na minutę United ciągle utrzymywało się przy piłce, jednak raził brak dokładności przy najważniejszym, ostatnim zagraniu. Podobała mi się wymienność pozycji niektórych graczy i ich chęć gry, większość nie grała pasywnie, szukali pozycji, na której spokojnie mogli przyjmować podania i atakować. Jeśli chodzi o obronę to dało się zauważyć, że grała b.wysoko, starali się grać bliżej koła środkowego, co zdawało egzamin.
Villareal w pierwszej połowie ograniczał się tylko do defensywy i mieli szczęście, że nie stracili bramki w pierwszej połowie(no i sędzia też im pomógł, wiadomo, kiedy). W drugiej połowie zaczęli grać odważniej, co mogło przynieść im gola, ale wg. Franco strzelił zbyt koronkowo, gdyby strzelił prawą nogą w krótki słupek Van der Sar nie miałby szans, na nasze szczęście przekombinował.
W drugiej United dalej atakowało, ale nic z tego nie wynikło, SAF chcąc ożywić przednie formacje dokonał zmian, Anderson zastąpił Hargeavesa, który łączył linie defensywy z linią pomocy i walczył o piłki wybijane z pola karnego Hiszpanów. Drugą zmiana była tą, na którą wielu czekało, Cristiano Ronaldo wraca, schodzi Park, który starał się jak mógł, ale w drugiej połowie wyraźnie zgasł. Portugalczyk podkręcił tempo gry zespoły, jednak nie podobają mi się dwa fakty, a mianowicie: wynik nie fajny, podajmy do Ronaldo jak najszybciej, no i zagrania z klepy na siłę, kiedy to na przykład Cris podaje na 16.metr do Fletchera, który gdyby przepuścił sobie piłkę i za nią pobiegł miałby naprawdę dobrą sytuację, a tak podaje do Ronaldo, który znajdował się między kilkoma rywalami.
Wynik nie cieszy, ale styl gry wskazywał, że United powoli, ale nareszcie wraca na właściwy tor gry i już niedługo wszystko powinno wrócić do normy

.
BTW: Man of the match został Park