Miałam nadzieję, że United w pięknym stylu przypieczętują 19. mistrzostwo. Niestety, mecz mocno w stylu naszych tegorocznych wyjazdów. Teoretycznie wszystko ładnie, długie utrzymywanie się przy piłce, ale kiepska skuteczność. Ładna gra w środku pola, dopiero w okolicach jedenastki zawsze coś szwankowalo. Dodatkowo fatalny Kuszczak w pierwszej połowie i 1-0 do szatni, a mogło być nawet więcej, na szczęście obrona dawała radę, szczególnie Ferdinand. Już się szykowałam na typową nerwówkę pod koniec, na szczęście Hernanez, ktry denerwował mnie przez cały mecz, wywalczył karnego. Osięgnęliśmy remis i dopełniliśmy formalności. Szkoda tylko, że w tak średnim stylu.
Na razie powstrzymam się od ocen dla każdego z zawodników, euforia po zdobytym tytule nie pozwala mi obiektywnie spojrzeć na poszczególne występy. Na pewno nie były to dobre zawody w wykonaniu Tomka i Javiera. Na szczęście dobrze spisała się obrona (nie licząc Evansa przy sytuacji, po której padła bramka) oszczędzając kibicom większych nerwów.
Jednak nie ma co narzekać, mamy 19. mistrzostwo, ładnie celebrowane (Brown w garniturze, co za miła odmiana po tym dresie z ostatnich zdjęć

). Za miesiąc nikt nie będzie pamiętał poziomu tego meczu, raczej będziemy wspominać potyczkę z Chelsea i końcowy sukces.
19 times and that's a fact!