Jeżeli chodzi o porady, to w zakresie taktyki nie tylko popieram Michała, ale nawet i sam skorzystałem z kilku rad (długo rozkmniałem, skąd mniej sytuacji bramkowych przy grze jednym napastnikiem i zmiana roli na KN ze wsparciem rzeczywiście zdaje się przynosić nieco lepsze efekty). W zakresie polityki transferowej - tak jak pisze Red, wolne transfery i wypożyczenia to podstawa. Dodam, że warto oglądać też na bieżąco rynek zawodników z wygasłymi kontraktami, bo nieraz w kilka miesięcy po odejściu z klubu piłkarz taki obniża swoje wymagania kontraktowe i reputacyjne do śmiesznie niskich. Przykład: do beniaminka ligi południowoafrykańskiej ściągnąłem w ten sposób bramkarza-reprezentanta RPA, który odszedł z pierwszego składu belgijskiego Lokeren (pensja: 1K funtów tyg.), zaś kilka lat później w Olympique'u Marsylia 34-letniemu Joe Hartowi dałem w pięć miesięcy po wygaśnięciu jego umowy z City 14K tygodniowo za pracę jako piłkarz i menedżer rezerw (w lipcu chciał 100K).
Natomiast jeżeli chodzi o moją historię w FM-ie 2014...
Jak już pisałem, po pierwszym sezonie z beniaminkiem zaplecza południowoafrykańskiej ekstraklasy, FC A.K., było więcej niż dobrze. Mistrzostwo i zwycięstwo w lokalnym pucharze? Sukcesy rozochociły zarząd do tego stopnia, że sypnęli groszem na scouting, dzięki czemu mogłem obserwować cały świat. Wprawdzie z budżetem płacowym dalej było cienko (8K tyg. wyczerpałoby czterech dowolnych członków pierwszego składu któregokolwiek z rywali), do tego ograniczały mnie przepisy ligowe - maks. 5 obcokrajowców. Szczęśliwie nie tyczyło się to juniorów, których ściągałem i wypożyczałem na potęgę. Czechy, Polska, Brazylia, Tunezja, a nawet Kamerun czy Azerbejdżan - do wyboru, do koloru. Taktyka, którą dzielnie starałem wcielać się w życie, to, po raz kolejny, wariant z trójką obrońców:
BRo - ŚOo, ŚOo, ŚOo - RDo - PDw, PDw - Sw, "10"a, Sw - WNa.
Trzech obrońców, to i miejsce w lidze - trzecie. Pucharu tym razem nie wygrałem, w rozgrywkach kontynentalnych szedłem jak burza aż do momentu, w którym wygasły umowy wypożyczeń (czego nie przewidziałem, rejestrując ekipę). Rotacja była w każdym razie spora, co nie sprzyjało cementowaniu mistrzowskiej drużyny. Finansowo wciąż jednak nie mogłem sobie pozwolić na utrzymywanie 20 klasowych zawodników, a że niecierpliwy jestem... Kluby zgodziły się na wypożyczenia długoterminowe i tym samym mogłem przystąpić do szturmowania zarówno ligi, jak i Afrykańskiej Ligi Mistrzów, do której premiowała mnie trzecia pozycja w ubiegłym sezonie (mistrz RPA, Mamelodi, zwyciężyło także w ALM). W lidze walczyłem dzielnie, ale Mamelodi okazało się zbyt mocne, w Lidze Mistrzów, rozgrywanej systemem wiosna-jesień, wszystko miało rozstrzygnąć się później.
Większość składu zatrzymałem u siebie, pozbyłem się jedynie dwóch-trzech zdolnych juniorów (w tym niejakiego 18-letniego Kameruńczyka Felixa Bahokena o 4 gwiazdkach umiejętności mimo młodego wieku, którego kilka lat później miałem w okazji roku za 30 milionów funtów zakupić do Marsylii), do tego dołożyłem wypożyczenia. Dość powiedzieć, że w całym sezonie zanotowałem trzy porażki: jedną po karnych w Pucharze Ligi, jedną w finale Pucharu RPA na sam koniec sezonu i jedną w pierwszym meczu finału ALM. Rozwijając temat tego ostatniego - po pierwszym meczu sytuacja była dość dramatyczna, jako w pierwszym spotkaniu z Club Africain szło mi jak po grudzie (zresztą z Tunezyjczykami miałem zawsze sporo problemów, nawet w reprezentacji RPA porażka z ichnią reprezentacją pozbawiła mnie pracy po odpadnięciu w ćwierćfinale RPA). Szczęśliwie rewanż miał okazać się loterią, bo wyznaczono go na sam środek listopadowej przerwy reprezentacyjnej, a oba kluby w sporej części oparte były na zawodnikach z karierą reprezentacyjną. W meczu rezerw zatem mimo tego, że musiałem sięgnąć po dwóch juniorów, okazałem się lepszy od swoich adwersarzy i do góry mogłem wznieść tak naprawdę swoje pierwsze poważne trofeum w karierze. Potem szło już z górki: 3. miejsce w KMŚ (po pechowej porażce z Chelsea w półfinale), Superpuchar Afryki i mistrzostwo RPA. W takiej to glorii chwały opuszczałem FC A.K., mając na celu powrót do Europy.
Moje kroki skierowałem do Tottenhamu, gdzie właśnie zrezygnowano z usług Villasa-Boasa. Miałem nadzieję, że w maju 2022 roku rozpocznę kolejną piękną przygodę, niestety jednak los okazał się inny - transfery nie wypaliły, próba przejścia na grę czwórką obrońców również, i choć po 6 kolejkach byłem 6. w tabeli (oczekiwano ode mnie awansu do LE), to potem przydarzyła się porażka 5:1 z Chelsea. Kompromitacji w derbach zarząd nie wytrzymał nerwowo, postawiono mi ultimatum, a że mimo dominacji w kolejnym starciu z Hull zanotowałem jedynie remis... W ten oto sposób po raz pierwszy w historii swojej przygody z FM-em zostałem zwolniony.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zainteresowanie Kogutami wyraził Zinedine Zidane, ówczesny menedżer Olympique'u Marsylia. Na Lazurowym Wybrzeżu pojawił się więc wakat, co skrzętnie wykorzystałem. Marsylczycy mimo świetnego składu - dwójki fantastycznych newgenów w ataku (wartość rynkowa ok. 35 mln funtów każdy) czy newgena idealnie pasującego do mojego wyobrażenia wahadłowego, w dodatku ze wszystkimi atrybutami odpowiadającymi za SFG na poziomie 19 - byli dopiero 18. w tabeli. Moje przyjście pozwoliło jednak na odbicie się od dna, a od połowy października aż do końca stycznia nie zanotowałem ani jednej porażki, znakomitą większość spotkań wygrywając. Taktyka, która przyniosła mi powodzenie, była taka:
GKL - ŚOs, ŚOo, ŚOs - KBOa, KBOa, WPPo - CRw, ŚPa - KNw, WNa
Ostatecznie w lidze byłem drugi, za plecami AS Monaco, zaś w Lidze Mistrzów poległem dopiero w finale, trzeci raz z rzędu przegrywając z londyńską ekipą Jose Mourinho. Utrzymując formację, dokonałem kilku transferów, pozmieniałem kilku zawodnikom pozycję (najczęściej przesuwając bocznych obrońców na środek obrony oraz skrzydłowych na wahadło lub atak), i takie ruchy pozwoliły mi na serię 60 meczów bez porażki w lidze. Nie ulega oczywiście wątpliwości, że to seria równoznaczna z dwoma tytułami mistrzowskimi, po które sięgnąłem z przewagą kilku punktów nad drużyną AS Monaco. Do tego dołożyłem triumfy w pucharach lokalnych, nie odnosząc niestety takich sukcesów w LM - tam kończyłem swój udział kolejno na ćwierćfinale i półfinale (ponownie Chelsea).
Zniechęcony brakiem postępów na arenie międzynarodowej, jak i niemożliwością wykorzystywania scoutingu - skład był po prostu trudny do poprawienia, mając na karku ograniczenie 4 zawodników spoza UE w zespole - postanowiłem zmienić otoczenie. Wybór padł na Schalke 04, które wraz z Wolfsburgiem, Bayernem i Borussią D. utworzyło bodaj najsilniejszy narodowy kwartet na mapie Europy. Tym razem manewruję pomiędzy marsylskim 3-5-2, a takim oto 4-5-1:
GKo - POau, ŚOo, ŚOo, LOau - CPo - PDw, WRa - Sa, Sa - KNw.
Obecnie mamy początek grudnia, w LE po czterech kolejkach zapewniłem sobie awans, zaś w lidze jestem czwarty, ze stratą dwóch punktów do wicelidera. Jest nieźle - ale mogłoby być lepiej, zwłaszcza, gdyby zwolniła się posada w jakimś klubie z naprawdę najwyższej półki. Czas jednak działa na moją korzyść - menedżerowie tacy jak Laurent Blanc (Manchester United), Marco van Basten (Real) czy Jose Mourinho (Chelsea) są już przecież po sześćdziesiątce...