Re: CM & FM
Towarzysze Boyko
Pobudka o ósmej zero dwie. Zdążyłem wziąć prysznic, ubrać najlepszy garnitur, zabrać walizkę z laptopem i migiem na śniadanie. Zazwyczaj nie stresuje się w takich sytuacjach, ale miejsce, kraj i w ogóle ta cała otoczka była silniejsza. Ukraina to nie Anglia, więc gacie miałem pełne. Dzisiaj Wiktor przedstawi mnie zarządowi. Zjadłem szybko trzy kanapki, które zrobiła przyjemnej urody panna, będąca pewnie kurą domową. Puściła do mnie oczko, banan pojawił mi się na twarzy, uchwyciłem walizkę i pędem do auta.
- I jak się spało trenerze? – Zaczął rozmowę Janukowycz.
- Całkiem dobrze, nawet ładny masz ten dom.
- Się robi, się ma. Nie martw się, niedługo będziesz miał podobny.
- Wiktor, ustalmy jedno. Nie jestem tu dla pieniędzy tylko dla zdobycia doświadczenia. Przyjmę najniższe warunki kontraktu, by nie obciążać stanu konta klubowego.
- Spokojna Twoja rozczochrana Łukasz.
Dojechaliśmy na miejsce. Nawet przyjemna okolica, stadion też widokowy. Śmiem rzec, że rozmiarów najlepszych polskich klubów. O, już wiem kogo pierwszego zatrudnię. Ogrodnika! Wyżółkła murawa mnie obrzydza. No ładnie, chyba będzie trzeba pozmieniać kilka rzeczy tutaj. Ochroniarz otworzył nam drzwi i weszliśmy do budynku klubu. Z każdym kolejnym stopniem schodów serce podchodziło mi do gardła. A jak im się nie spodobam? Jeśli myśleli o kimś lepszym? Przecież ja w życiu nie trenowałem profesjonalnej drużyny…
- Dobryj Deń – rozpoczął Wiktor. A ja niczym słup stałem i nie wiedziałem czy coś powiedzieć czy nie. Na szczęście Wiktor ciągnął gadkę.
- Panowie, przyprowadzam wam nowego trenera naszego klubu. To syn mojego starego przyjaciela.
- Volodymyr Boyko, Towarzysz – podał mi rękę jak mi się wydawało najstarszy z trójki. Pewnie prezes.
- Łukasz Pawlaczyk – wydusiłem jakoś z siebie te dwa jakże proste dla mnie słowa.
- Pavlo Rozumnyi, dyrektor zarządu – z tego co się później dowiedziałem były prezes, jeszcze za czasów Metalurga i Mykoli Pavlova.
- Pawlaczyk, miło mi. – Ostatni przedstawił się najmłodszy z zarządu.
- Vitaliy Boyko, syn prezesa – rudawy czterdziestolatek, hm… a nie podobny do ojca, pewnie urodę ma po matce.
- Przywitani, powitani, czas przejść do rozmów. Zostanę jeszcze godzinę i spadam do pracy – zakończył Wiktor.
Uff, ulżyło trochę, pierwsze koty za płoty. Ale zaraz kurwa, a jak ja się z nimi porozumiewać mam? Teraz by się mógł mój towarzysz pomartwić o mnie. O tym pogadam z nim po spotkaniu, czas na kontrakt.
- Zatem chłopcze, towarzyszu, hm, ile masz lat przyjacielu? – zapytał z wigorem Włodek
- Skończone 30.
- Hm, czyli młody i ambitny raczkujący szkoleniowiec?
- Można tak powiedzieć.
- Wspaniale panie Pawlaczyk. Sądzę, że mogę ufać Wiktorowi i powierzamy panu kredyt zaufania. Tu ma pan kontrakt, proszę tylko podpisać.
- Chwileczkę, a co z moją pensją, oczekiwaniami i jakieś szczegóły może? Wiecie panowie, nie znam dobrze ukraińskiego i stąd moje pytania.
- Faktycznie, zapomniałem. €900 tygodniowo, do tego mieszkanie w spokojnej, ładnej dzielnicy niedaleko siedziby klubu, samochód, biuro na drugim piętrze. Co do wymagań, po pierwsze ma pan u nas całkowite poparcie, w ciągu dwóch lat powinien pan awansować do Vyschej Lihy, Puchar mniej ważny. Wracając do finansów, to nie możemy na razie inwestować w rozwój klubu, gdyż nie mamy aż tylu pieniędzy. I dlatego w tej gałęzi rozbudowy klubu będzie nam pan bardzo potrzebny. Wiemy, że ma pan bliskie kontakty z managerami brytyjskimi i uczył się pan od nie jednego. Liczymy, że ograniczy pan do minimum wydatki i na zawodnikach zarobi trochę. Jakieś jeszcze pytania?
- Nie, dziękuję. Gdzie mam podpisać? – uradowany wyjąłem swoje wieczne pióro i złożyłem podpis pod moim pierwszym zawodowym kontraktem.
- Świetnie, zaczyna pan pracę od jutra. Pierwsze spotkanie z drużyną już o 10. Życzmy miłego dnia.
- Do pobaczennia.
Zaskoczeni moim pożegnaniem działacze odprowadzili nas do drzwi. Ha, nauczyłem się kilka zwrotów jak jechaliśmy do Mariupola. Jestem ogólnie zadowolony z przebiegu rozmowy i kontraktu. €3600 na miesiąc to nie majątek, ale na wygodne życie na Ukrainie spokojnie wystarczy. Sądziłem, że gorzej będzie z dogadaniem się z Ukraińcami, ale skoro tak dobrze poszło, to może sobie dam radę. W końcu zdolny ze mnie chłopak. Wiktor podał mi kluczyki do wozu, mieszkania i przekazał kilka wskazówek. No fakt, od teraz muszę radzić sobie sam.
|