Wątek zamknięty 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
panopticum Offline
Posting Freak
*****

Liczba postów: 2,648
Dołączył: Jun 2008
Reputacja: 6
Post: #166
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
A w 2009 na początku była kontrola - o wiele lepsza niż wczoraj - i strzały. Ergo: w 2009 lepiej weszliśmy w mecz. Niezbyt to zresztą istotne, skoro i tak zebraliśmy po dupie.

“I don’t think this team ever loses. It just runs out of time.”

Blog klasy B <- mój fajny blogasek.
29-05-2011 16:03
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika
Szymcio Offline
Senior Member
****

Liczba postów: 510
Dołączył: Sep 2008
Reputacja: 13
Post: #167
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Chuj pański wie, czy sił nie starczyło na taki napór jak w pierwszych 10 minutach, czy nasi po prostu mieli jedno zadanie - strzelić w ciągu nich gola, a później bronić. Nie udało się strzelić, to lipa. Zdziwiło mnie to, że po takim atomowym początku padliśmy na twarze.

- And what will you give me in return, Severus?
- Everything.
29-05-2011 16:13
Znajdź wszystkie posty użytkownika
ryba Offline
Member
***

Liczba postów: 203
Dołączył: Jul 2008
Reputacja: 0
Post: #168
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Pamiętam jak dziś, że po finale LM w 2009 roku broniłem Manchesteru United pod każdym względem. Niestety po wczorajszym meczu jakoś nie ma ku temu argumentów.

---
29-05-2011 22:41
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Johnny99 Offline
Member
***

Liczba postów: 69
Dołączył: Feb 2011
Reputacja: 0
Post: #169
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Cytat:Sir Alex się nie zna.

I co?

No właśnie, ROM też najpierw pisze, że Barca była "nie do pokonania" i w ogóle, a zaraz potem, że wszystkie trzy bramki dla Barcy były "avoidable" i że jest to "irytujące". No to się może zdecydujmy, bo jeśli wszystkie bramki Barcy były "avoidable" to, biorąc pod uwagę, że sami strzeliliśmy jedną, wynika z tego, że Barca jednak była do pokonania. Tak w 2009r. tak i teraz czułem, że przegrywamy to na własne życzenie i przez własne błędy. Choć rozumiem, że niektórym polepsza humor przeświadczenie, że Sir Alex jest bezbłędny i to po prostu Barca była "nie do pokonania".

Cytat:Chuj pański wie, czy sił nie starczyło na taki napór jak w pierwszych 10 minutach, czy nasi po prostu mieli jedno zadanie - strzelić w ciągu nich gola, a później bronić. Nie udało się strzelić, to lipa. Zdziwiło mnie to, że po takim atomowym początku padliśmy na twarze.

Tak uważam. To była gra va banque. Od początku było wiadomo, że sił nie starczy i dlatego od początku było wiadomo, że ma być bramka w pierwszych minutach, a jak jej nie będzie, to innych opcji nie ma. To nie jest normalne, kiedy gol wyrównujący nie wpływa w ogóle pozytywnie na drużynę. Było widać, że po tym, jak plan spalił się na panewce, cała nasza drużyna była przeświadczona, że nic już się nie da zrobić, mecz jest przegrany i ani gol Rooneya, ani nic innego niczego tu nie zmieni. I nikt nie próbował im tego przeświadczenia naruszyć, np. w przerwie. Dokładnie tak samo, jak w 2009r. A nawet chyba gorzej, bo tam, mam wrażenie, gdyby gol dla nas padł, coś jeszcze mogłoby się zmienić, ale też i Barcelona była wtedy słaba. Choć nie aż tak słaba, jak wczoraj przez pierwszych 5 minut, kiedy przypominała bardziej jakiś Bursaspor. Byli bezradni i przestraszeni jak dzieci. Gdyby wtedy coś wpadło, zapewne po chwili wpadłoby ponownie i byłoby po zabawie. Więc nie w tym rzecz, że plan był zły. Rzecz w tym, że w ogóle nie przewidziano i nie ustalono, co robić na wypadek, gdyby nie wypalił. Najgorsze wrażenie wczoraj robił właśnie ten widok Barcelony powoli i z mozołem podnoszącej się z kolan, której nikt w tym podnoszeniu się nie przeszkadza.

"When the seagulls follow the trawler, it's because they think sardines will be thrown into the sea." Eric Cantona
30-05-2011 01:13
Znajdź wszystkie posty użytkownika
panopticum Offline
Posting Freak
*****

Liczba postów: 2,648
Dołączył: Jun 2008
Reputacja: 6
Post: #170
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Johnny99 napisał(a):Choć rozumiem, że niektórym polepsza humor przeświadczenie, że Sir Alex jest bezbłędny i to po prostu Barca była "nie do pokonania".
Rozumiem, że niektórzy nie odróżniają indywidualnych błędów zawodników od przyjęcia błędnej strategii. A może uważasz, że zalecenia były takie: "odpuśćcie sobie Pedro, Messiemu dajcie dużo miejsca, a Villą się nie przejmujcie, bo on i tak nie strzela". Nikt nie mówi, że sir Alex nie popełnił błędów, ale patrząc na to jak grali w sobotę, nie wiem jaka niby strategia by zadziałała.
Johnny99 napisał(a):Choć nie aż tak słaba, jak wczoraj przez pierwszych 5 minut, kiedy przypominała bardziej jakiś Bursaspor. Byli bezradni i przestraszeni jak dzieci.
No to jesteśmy w czarnej dupie. Przez pięć minut nie potrafimy strzelić na bramkę przestraszonych dzieci.

“I don’t think this team ever loses. It just runs out of time.”

Blog klasy B <- mój fajny blogasek.
30-05-2011 05:54
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika
Futbolski Offline
Junior Member
**

Liczba postów: 26
Dołączył: May 2011
Reputacja: 0
Post: #171
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Wczoraj nie było mnie w sieci. Była to umyślna strategia, by bez względu na wynik dzień po meczu potraktować jakoś "oczyszczająco" z tych emocji.

Cały czas mam jednak takie same myśli i te same wnioski. Barca zagrała wspaniale. Nie myliłem się w swojej przedmeczowej ocenie, tzn. więcej tu zależało od tego czy Barca będzie w stanie się zmobilizować. Okazało się, że zmobilizowała się na 100%. Gdyby było inaczej, United mieliby szansę. No ale nie chcę umniejszać zasług Barcelony i Pepa Guardioli. Według mnie Ferguson przygotował zespół na 100%, ale Barca na 100% to jest Barca taka, jaką było widać. To była ta wielka Barcelona, genialna, ciagle przemieszczajaca się; wszędzie ich był pełno, zwłaszcza w środku, wow.

Wczoraj byłem odłączony z sieci, ale nie z telewizji. Oglądałem rano TVN24, gościem był Hirek Wrona, który zauważył piękną rzecz: Ferguson zagrał tak, jak on chciał, tak, jak przyzwyczaił nas wszystkich do tego, czyli grał swoje; chciał ofensywnie. Wielkie brawa dla Sir Alexa, że zachował styl drużyny i "nie sprzedał" jej tworząc jakieś autobusy. Co by tu nie mówić, to prócz Barcy, United to chyba jedyna cudowna ekipa z tych wielkich, która ma swój styl i nie potrafi grać inaczej.

W tej konfrontacji United przegrali, ale przegrali zasłużenie, nie mieli argumentów. Trzeba poczekać na przyszły sezon. Nie chcę skupiać się na indywidualnych błędach, ale zwrócić tylko uwagę na to, że jako przegrani, zwłaszcza Sir Alex, potrafili się zachować z godnością. Trzeba umieć przegrywać i to United pokazał.
30-05-2011 08:31
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika
Johnny99 Offline
Member
***

Liczba postów: 69
Dołączył: Feb 2011
Reputacja: 0
Post: #172
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Cytat:Rozumiem, że niektórzy nie odróżniają indywidualnych błędów zawodników od przyjęcia błędnej strategii. A może uważasz, że zalecenia były takie: "odpuśćcie sobie Pedro, Messiemu dajcie dużo miejsca, a Villą się nie przejmujcie, bo on i tak nie strzela".

Te błędy wynikły właśnie z zagubienia i zrezygnowania. Nie chcesz chyba powiedzieć, że tak w ogóle to graliśmy fantastycznie i tylko takie pechowe błędy nam się przytrafiły? No i powtarzam jeszcze raz: strategia nie była błędna, błędem był brak planu B. Ja to nawet rozumiem - gdybym był piłkarzem MU, też nie uwolniłbym się od myśli: "cholera, przecież to najlepsza drużyna na świecie, skoro plan nam nie wyszedł, to jak niby mamy choćby myśleć o wygranej? naprawiać sytuację na bieżąco to można z Blackpool, a nie z Barceloną. To koniec.". Co gorsza, obawiam się, że tak samo myślał Sir Alex.

Cytat:No to jesteśmy w czarnej dupie. Przez pięć minut nie potrafimy strzelić na bramkę przestraszonych dzieci.

Bywa. Barcelona też w tym sezonie potrafiła dominować na boisku, nie oddając strzału na bramkę przez nawet dłuższy czas. Tylko że w naszym przypadku to "bywa" oznaczało katastrofę. Bo wyglądało to tak, jakby nikt nie przewidział ewentualności, że tego gola się nie uda strzelić. Pamiętam, co Ryan Giggs mówił o finale w 2009r. - że najbardziej rozczarowany jest nie porażką, tylko tym, że MU po stracie gola zachował się jak nie MU - zamiast odpowiedzieć, walczyć, oni po prostu przestali grać. Teraz było, niestety, podobnie, tyle, że teraz przestali grać jeszcze przed stratą bramki, w związku z czym nawet bramka wyrównująca w niczym już im nie mogła pomóc.

"When the seagulls follow the trawler, it's because they think sardines will be thrown into the sea." Eric Cantona
30-05-2011 08:33
Znajdź wszystkie posty użytkownika
soarq Offline
Junior Member
**

Liczba postów: 3
Dołączył: May 2011
Reputacja: 0
Post: #173
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Barcelona wyszła spięta i przez pierwsze kilka minut nie wychodziło rozegranie piłki. Po krótkim czasie weszli w mecz i trójkąty w okolicach środka pola zaczęły pracować, obrońcy zaczęli dobrze wyprowadzać piłkę i tym samym szalony pressing United musiał się skończyć. Inaczej groziło to rozklepaniem w środku tego pressingu i wtedy Barca wychodziłaby sobie 3vs4, 4vs4 na Van Der Sara. Toż to samobójstwo. Tu o to chodziło, nie o żadne opadnięcie z sił po 10 minutach.

Bramka Rooneya padła po tym jak poślizgnął się Busquets, który go pilnował. Także również do uniknięcia. Nie mówiąc już o niewielkim spalonym Giggsa. Czy jakiś inny groźny strzał na bramkę ze strony United padł?

Jak pisałem, radzę ten mecz obejrzeć jeszcze raz i zobaczyć jak dużo perfekcyjnych sytuacji wypracowała Barcelona. Pod koniec pierwszej połowy Villa do Messiego, w drugiej połowie Alves do Messiego i jeszcze jedna sytuacja Alvesa, kiedy zamiast strzelać powinien podać do Xaviego, który tylko dołożyłby nogę. To były 3 akcje 100% po których powinna paść bramka. Oni powinni strzelić z 6-7 bramek przedwczoraj...
30-05-2011 09:59
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Futbolski Offline
Junior Member
**

Liczba postów: 26
Dołączył: May 2011
Reputacja: 0
Post: #174
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Co tu dużo mówić. Masz rację, choć moża poza jednym. Na początku napisałeś, że Barca wyszła "spięta". Nie wiem czy to dobre określenie. Gdy ktoś totalnie atakuje, jak United, defensywna postawa jest normalna, nie wydaje mi się by to był efekt "spięcia się" również dlatego, że oglądając mecze Barcy z drugiej części sezonu (zwłaszcza), niekiedy początek był w wykonaniu tego klubu taki, jak z Manchesterem, czyli rywal (nawet z dołu tabeli) Barcy dominował. Do "normy" to powracało i tak, choć taka defensywna postawa Barcy mogła trwać nawet niemal całą pierwszą połowę.

Dochodzimy tu jednak do, według mnie, najsilniejszej broni Barcy, jej największej zalety, czyli cierpliwości. Barcelona zawsze rozkłada siły na cały mecz. Na początku Czerwone Diabły biegały cały czas, a piłkarze Dumy Katalonii biegali tak, jak zwykle; nie szybciej, nie wolniej. Mówię teraz obrazowo.

Widziałem ten mecz tylko raz, w sobotę na żywo, ale na pewno obejrzę go po raz kolejny. Masz rację, że Barca miała tam multum sytuacji, a okazje United były takie, że trudno je nazwać nawet okazjami. Gdy piłka wędrowała na połowę Barcy, myślałem że szybkość będzie, przynajmniej te 2-3 razy, po stronie United, i że gole w rezultacie jednak padną dla Czerwonych Diabłów. Pique grał jednak cudownie. To samo Busquets. To samo inni. Oni wszyscy byli świetnie poustawiani.
30-05-2011 10:19
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika
matys Offline
Reputacja: 1000
*****

Liczba postów: 3,225
Dołączył: Feb 2008
Reputacja: 7
Post: #175
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Johnny99 napisał(a):No właśnie, ROM też najpierw pisze, że Barca była "nie do pokonania" i w ogóle, a zaraz potem, że wszystkie trzy bramki dla Barcy były "avoidable" i że jest to "irytujące". No to się może zdecydujmy, bo jeśli wszystkie bramki Barcy były "avoidable" to, biorąc pod uwagę, że sami strzeliliśmy jedną, wynika z tego, że Barca jednak była do pokonania.
RoM napisał(a):That doesn’t mean without our slackness we would have got a result, as Barca would have just found another way to score, but our defending was really frustrating.
Nie widzę tutaj żadnej sprzeczności. Scott twierdzi, że Barcelona była nie do pokonania, jednak mogliśmy uniknąć stracenia bramek w tak głupi sposób, co nie zmienia faktu, że tak czy inaczej by nam jakoś te bramki strzelili. Dla mnie to ma sens.

Dla mnie mecz był nie do wygrania, niezależnie od tego w jakim ustawieniu byśmy wyszli. Z Andersonem w pomocy czy bez niego, Evra wciąż grałby chujnie, a Valencia nie ogarniałby gry do przodu.

My mate told me that I just don't understand irony.

Which was ironic because we were at a bus stop at the time.
30-05-2011 11:55
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Johnny99 Offline
Member
***

Liczba postów: 69
Dołączył: Feb 2011
Reputacja: 0
Post: #176
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Cytat:Nie widzę tutaj żadnej sprzeczności. Scott twierdzi, że Barcelona była nie do pokonania, jednak mogliśmy uniknąć stracenia bramek w tak głupi sposób, co nie zmienia faktu, że tak czy inaczej by nam jakoś te bramki strzelili. Dla mnie to ma sens.

A dla mnie to nie ma żadnego sensu. Faktem jest, że wszystkie bramki straciliśmy w głupi sposób. Zatem gdybyśmy się nie zachowali głupio (a nie powinniśmy byli), to nie widzę żadnego sensu w zakładaniu, że Barca "tak czy inaczej by nam strzeliła". Niby skąd Scott to wie? Po meczu Barca - Arsenal były takie same głosy: co z tego, że Van Persie nie zasłużył na kartkę, skoro Barca "i tak dominowała" i "pewnie w końcu i tak by wygrała tyle, ile trzeba". Pamiętam, że Goodplaya, znany bloger-fan Arsenalu, po tym meczu pisał w zupełnie innym tonie, niż ROM: owszem, Barca dominowała, owszem, Barca grała, ale my tam nie pojechaliśmy po to, by pokazać, że potrafimy grać równie wspaniale, tylko po to, by utrzymać to cholerne 2:1 i przez długi czas ten cel udawało się zachowywać, aż do czerwonej kartki Van Persiego. To samo z nami: to czyste gdybanie, czy Barca "i tak by nie strzeliła" - może tak, może nie, to metafizyka i wróżenie z fusów, twarde fakty są takie, że bramki dla Barcy padły po naszych błędach, których nie powinniśmy byli popełnić, zatem nie ma podstaw do twierdzeń, że Barca "na pewno i tak by wygrała".

Cytat:Jak pisałem, radzę ten mecz obejrzeć jeszcze raz i zobaczyć jak dużo perfekcyjnych sytuacji wypracowała Barcelona.

Spoko, zamierzam to zrobić. Moim zdaniem plan zakładał, by do momentu "wejścia w mecz" Barcy United prowadzili już 2:0, a co najmniej 1:0. Brzmi to skrajnie naiwnie, ale przecież tak to właśnie wyglądało. Czy ktoś widział w grze MU jakiś pomysł w dalszych minutach meczu?

"When the seagulls follow the trawler, it's because they think sardines will be thrown into the sea." Eric Cantona
30-05-2011 13:50
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Sirius Offline
Senior Member
****

Liczba postów: 424
Dołączył: Jun 2009
Reputacja: 3
Post: #177
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Ja bym powiedział, że mecz moglibyśmy wygrać ale właśnie (na co zwróciłeś uwagę w ostatnim zdaniu) gdybyśmy mieli pomysł jak to zrobić. Z taką grą jak tego wieczora mieliśmy sporo szczęścia, że było tylko 3-1. Kilka beznadziejnych sytuacji wybronił nam Edwin, klika razy w krytycznym momencie Vidic zdarzył wsadzić nogę ale gdyby Barcelona nie zdobyła tych bramek, to zdobyła by inne. A stałoby się tak dlatego, że my nie mieliśmy nic do przeciwstawienia. Nie wiem ile oni mieli strzałów ale w końcu coś musiało wpaść. Nie da się wygrać meczu odpierając tylko ataki na 20 metrze i wypracowując jeden strzał na bramkę.
30-05-2011 14:05
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Futbolski Offline
Junior Member
**

Liczba postów: 26
Dołączył: May 2011
Reputacja: 0
Post: #178
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Johnny99 napisał(a):Moim zdaniem plan zakładał, by do momentu "wejścia w mecz" Barcy United prowadzili już 2:0, a co najmniej 1:0. Brzmi to skrajnie naiwnie, ale przecież tak to właśnie wyglądało.

To ani nie brzmi skrajnie naiwnie, ani nawet naiwnie, ale taki był po prostu plan. Tak to wyglądało i wyglądało to "apetycznie". Sam plan i jego realizacja była wspaniała (chyba każdy fan United był na początku bardzo szczęśliwy), aczkolwiek z tym jednym wyjątkiem, że jeśli Barca miała wejść w mecz później, to zdarzyło się to o wiele dla United za wcześnie. Moim zdaniem to był dobry plan, Ferguson tu mnie nie zawiódł. 1:0 dla MUtd było możliwe. Zresztą 2:0 również. Nie ma w tym nic naiwnego, lecz z drugiej strony nie można powiedzieć, że Barca nie mogła wygrać tego meczu straszliwie wysoko, bo mogła.
30-05-2011 14:07
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika
matys Offline
Reputacja: 1000
*****

Liczba postów: 3,225
Dołączył: Feb 2008
Reputacja: 7
Post: #179
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
'Wie' to, bo widział co się działo na boisku, widział jak Barca z nami się bawiła, ile miała okazji. Z tak słabo dysponowanym Evrą oraz pomocą nie było szans się bronić skutecznie przed ich atakami przez 80 minut. Jasne, to tylko gdybanie, co by było gdyby, można przecież wierzyć w cuda, że jakoś byśmy strzelili gola na 1-0, a potem skutecznie zamurowali bramkę, ale z taką grą było to wręcz nierealne. I tak jak Scott mam przekonanie graniczące z pewnością, że prędzej czy później Barca by w końcu gola strzeliła.

My mate told me that I just don't understand irony.

Which was ironic because we were at a bus stop at the time.
30-05-2011 14:20
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Johnny99 Offline
Member
***

Liczba postów: 69
Dołączył: Feb 2011
Reputacja: 0
Post: #180
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Cytat:To ani nie brzmi skrajnie naiwnie, ani nawet naiwnie, ale taki był po prostu plan. Tak to wyglądało i wyglądało to "apetycznie". Sam plan i jego realizacja była wspaniała (chyba każdy fan United był na początku bardzo szczęśliwy), aczkolwiek z tym jednym wyjątkiem, że jeśli Barca miała wejść w mecz później, to zdarzyło się to o wiele dla United za wcześnie. Moim zdaniem to był dobry plan, Ferguson tu mnie nie zawiódł. 1:0 dla MUtd było możliwe. Zresztą 2:0 również. Nie ma w tym nic naiwnego, lecz z drugiej strony nie można powiedzieć, że Barca nie mogła wygrać tego meczu straszliwie wysoko, bo mogła.

Jestem w trakcie re-oglądania pierwszej połowy. Ja nigdzie nie napisałem, że plan był zły Wink powtarzam cały czas, że plan był dobry i nawet nieźle to wyglądało, tyle, że nie wymyślono niczego na wypadek, gdyby coś się popsuło.

Rewatch parę kwestii mi zweryfikował. Przesadziłem ze słowami, że Barca była przerażona - nie, nie przerażona, ale rozkojarzona na pewno i to znacznie. Jak się to ogląda teraz, na spokojnie, to widać, czego zabrakło u nas: agresji. Zaczęliśmy ze zbyt dużym respektem i zbyt asekuracyjnie. Aż się chce krzyknąć: panowie, przyciśnijcież trochę! Nie przez 5, a przez 10 minut mieliśmy ich nieomal na talerzu, ale baliśmy się zaatakować mocniej - baliśmy się, że odpowiedzą nie wiadomo czym, bo przecież to ta Wielka Barcelona: a oni wtedy właśnie, przez tych 10 minut, nie byliby w stanie niczym odpowiedzieć. Weźmy Parka - owszem, doskonały w destrukcji, ale to nie był ten Park choćby z meczu z Chelsea. Widzę teraz sytuację z późniejszych minut - fantastyczna akcja bardzo dobrego Fabio, podanie, a Park stoi i się patrzy, choć normalnie byłby już pewnie z piłką w polu karnym.. nie mówiąc już o Valencii, który ewidentnie grał defensora, praktycznie nie zainteresowanego atakowaniem. Owszem, Barca powoli się rozkręcała, ale cóż takiego z tego wynikało, pierwsza groźna sytuacja (choć wyglądała na groźniejszą, niż faktycznie była, pozycja Pedro wcale nie taka łatwa do strzału - niemniej fatalnie spóźnił się tu Rio) to 15 minuta, pierwszy celny strzał to minuta 20.. no i gol, który po prostu nie powinien był paść, a wynikł prawdopodobnie z głęboko zakodowanego w naszych zawodnikach przeświadczenia, że "Pedro to ten najmniej groźny" - więc Evra patrzył na Messiego, gdy Pedro właśnie mu hyc! zza pleców. Inna sprawa - gdzie był wtedy Park?? Nie można zmuszać Evry do asekurowania środka, mecz z Liverpoolem pokazał, czym to się kończy! No i VDS, dlaczego spodziewał się, że Pedro uderzy w długi róg, skoro asekurował go tam bardzo dobrze (fakt, spóźniony, ale jednak) Vidić? Niby formalnie nie było widać jakiegoś wielkiego przestrachu, nie ustawialiśmy autobusów, Rooney wręcz zaskakująco mało angażował się w destrukcję (to też dziwne, chyba to on, wraz z Parkiem, powinni byli nękać Messiego, a nie Valencia..), a Hernandez, wiadomo, nie wracał, choć jak już raz wrócił, to z nawet niezłym efektem, niestety, nie zauważonym na ławce - ale wciąż wygląda to jakoś niemrawo, ospale, Evra ewidentnie bez rytmu meczowego, Giggs bał się jakiegokolwiek starcia (to o to chodziło, panie Stec, że wreszcie było u niego widać wiekowość?), o Parku już było itd. Natomiast, pomijając kilka groźnych błędów, których, jako się rzekło, być nie powinno, obrona wygląda rewelacyjnie, mnóstwo doskonałych przechwytów, także w wykonaniu Carricka, a strzały z dystansu nie stwarzały VDSowi żadnych problemów (każdy wie, że w Barcy z dystansu groźni są tylko Messi i Villa). No i nasz gol, genialna akcja Fabio, Carricka, Giggsa i Rooneya, z Hernandezem rewelacyjnie czyszczącym mu pole do strzału. Piłka krążyła jak między tyczkami. Nie dało się tak więcej? Na pewno się dało, było się tylko nie bać.. słowem, moim zdaniem pierwsza połowa była niezła, a mogła być znacznie lepsza.

EDIT: tak sobie teraz myślę, że jeśli już Valencia miał grać taką rolę, to może faktycznie należało posadzić na ławce Chicharito i wpuścić Naniego? Formalnie na lewej, ale tak naprawdę biegającego z jednej połowy na drugą, zapewniając jakiś support z prawej strony dla wysuniętego wtedy Rooneya (skoro już ten i tak miał mieć mniej zadań defensywnych, niż to ostatnio było w zwyczaju..).

51 minuta, gdy uratował nas VDS - Alves miał w polu karnym jakiś kilometr kwadratowy wolnej przestrzeni, no, kto zgadnie dlaczego? Taaak, właśnie tak, bo Evra asekurował środek! Boże..

Bramka na 2:1 - Park ma gdzieś to, że tuż za nim stoi sobie spokojnie Messi i czeka na piłeczkę - a Evra asekuruje środek.. no i cóż, zaskoczenie, nie udało mu się zablokować strzału. Tak, to było nie do wygrania. Absolutnie.

Koło 60 minuty zaczyna się coś dziać z naszej strony, Valencia wreszcie podchodzi wyżej i nawet trochę przykręcił Abidalem. Łezka się w oku zakręciła - Antonio, nareszcie! A cztery minuty później setka Barcy, po całkowitym zagapieniu się.. Evry, który był tak zajęty eee asekurowaniem środka, że zostawił Alvesowi kilometr kwadratowy, i tak dalej i tak dalej. Noż kurde! Parę minut potem, bardzo groźny strzał Xaviego, w wolną przestrzeń, którą asekurował sami-wiecie-kto. BTW Rooney z minuty na minutę gorszy, tak, jak zwykle jest wszędzie, tak teraz nigdzie go nie ma, piłka mu odskakuje jak, nie przymierzając, w RPA, wszyscy go wyprzedzają, no i gdzie są te jego długie podania? A może po prostu nie miał komu? Chwila zrywu i znowu gramy zwyczajnie źle. Gol Villi - o dziwo tutaj w głównej roli Nani, robiący za lewego obrońcę, który ma zatrzymywać Messiego (no co, ktoś przecież musi asekurować środek). Powiedzmy, że trochę się to Naniemu nie udało, no ale Hernandez pewnie też miałby problemy. Ale też strzał po prostu genialny, przy którym chce się powiedzieć: mogło spokojnie nie wpaść, niestety, akurat wpadło. Gol spowodował ponowny zryw naszych, ale jest już chyba zbyt nerwowo, patrz zagranie Carricka do Chicharito (nie, panie Okoński, Berbatow też by tego nie przyjął). Około 70 minuty Rooney wreszcie przypomniał sobie, że jest tu dość ważną postacią i miał parę fajnych wejść, w jednym był chyba nawet faulowany w dość dogodnym miejscu, niestety, sędzia wolnego nie odgwizdał. W tym czasie Barca się rozluźniła i wyraźnie stała się wrażliwsza na ciosy, znowu pojawiają się głupie błędy, niestety, Park nadal wykazywał najwyżej połowę normalnego zaangażowania i głównie bezcelowo biegał, a Valencii znów nikt nie próbował nawet uruchamiać (oczywiście, faktem jest też, że niemal wszystkie górne piłki zagrywane na środek zbierał Pique, dla mnie piłkarz meczu jeśli chodzi o Barcelonę). Mimo to cały czas mamy więcej z gry niż w pierwszej połowie, ale nie ma kto ukąsić, Giggs i Rooney coraz bardziej frustrują się własną niemocą. Od 80 minuty zaczęło to wyglądać jak wiele z naszych meczów ligowych w tym sezonie - rywal czekający na jakieś porządne ukąszenie z naszej strony i my, nie potrafiący wiele z tym zrobić. Po prostu schemat, jak z Evertonem, Rangers czy Wolverhampton (tak mi akurat przyszło na myśl, ale tego rodzaju gry było w tym sezonie mnóstwo, zwłaszcza na wyjazdach), mieliśmy nawet niecelny strzał Naniego (hehe).

No i tyle. Może to schorzenie fanowskie, ale ja nie widziałem żadnej galaktyki, ja widziałem katastrofalne błędy w obronie, błędy w taktyce, których do końca meczu nikt nie próbował korygować (Valencia!!), oraz indywidualną niemoc poszczególnych naszych piłkarzy (Evra!! a także Park, Rooney, Giggs..). Ja wiem, że Barcelona jest de best, spoko, tylko że mnie interesuje głównie gra mojej drużyny, a w tej nie widziałem żadnego tego rodzaju "zła", którego nie widziałbym już wcześniej. Na innych to w większości przypadków wystarczało (ale też i kilka razy nie), na Barcę nie wystarczyło. Ot i wszystko. Manchester United był w stanie grać kilka razy lepiej i wtedy może wygrałby ten mecz. Natomiast z taką formą, jak w sobotę w drugiej połowie, prawdopodobnie nie wygrałby (no, chyba, że na Old Trafford) z większością drużyn Premier League.

Piłkarz meczu? Mam ochotę powiedzieć, że Scholes - znakomita zmiana, znów bezbłędny i emanujący spokojem, szkoda, że nie grał od pierwszej minuty, ale teraz to sobie można tak gadać. No i może nie czyściłby tak dobrze, jak miejscami Carrick. Może Vidić, który chyba niczego specjalnie nie zawalił. Znacznie mniejszy problem jest z flopem meczu - Evra, bez dwóch zdań.

"When the seagulls follow the trawler, it's because they think sardines will be thrown into the sea." Eric Cantona
30-05-2011 19:06
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Wątek zamknięty 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości