Wątek zamknięty 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Johnny99 Offline
Member
***

Liczba postów: 69
Dołączył: Feb 2011
Reputacja: 0
Post: #180
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011)
Cytat:To ani nie brzmi skrajnie naiwnie, ani nawet naiwnie, ale taki był po prostu plan. Tak to wyglądało i wyglądało to "apetycznie". Sam plan i jego realizacja była wspaniała (chyba każdy fan United był na początku bardzo szczęśliwy), aczkolwiek z tym jednym wyjątkiem, że jeśli Barca miała wejść w mecz później, to zdarzyło się to o wiele dla United za wcześnie. Moim zdaniem to był dobry plan, Ferguson tu mnie nie zawiódł. 1:0 dla MUtd było możliwe. Zresztą 2:0 również. Nie ma w tym nic naiwnego, lecz z drugiej strony nie można powiedzieć, że Barca nie mogła wygrać tego meczu straszliwie wysoko, bo mogła.

Jestem w trakcie re-oglądania pierwszej połowy. Ja nigdzie nie napisałem, że plan był zły Wink powtarzam cały czas, że plan był dobry i nawet nieźle to wyglądało, tyle, że nie wymyślono niczego na wypadek, gdyby coś się popsuło.

Rewatch parę kwestii mi zweryfikował. Przesadziłem ze słowami, że Barca była przerażona - nie, nie przerażona, ale rozkojarzona na pewno i to znacznie. Jak się to ogląda teraz, na spokojnie, to widać, czego zabrakło u nas: agresji. Zaczęliśmy ze zbyt dużym respektem i zbyt asekuracyjnie. Aż się chce krzyknąć: panowie, przyciśnijcież trochę! Nie przez 5, a przez 10 minut mieliśmy ich nieomal na talerzu, ale baliśmy się zaatakować mocniej - baliśmy się, że odpowiedzą nie wiadomo czym, bo przecież to ta Wielka Barcelona: a oni wtedy właśnie, przez tych 10 minut, nie byliby w stanie niczym odpowiedzieć. Weźmy Parka - owszem, doskonały w destrukcji, ale to nie był ten Park choćby z meczu z Chelsea. Widzę teraz sytuację z późniejszych minut - fantastyczna akcja bardzo dobrego Fabio, podanie, a Park stoi i się patrzy, choć normalnie byłby już pewnie z piłką w polu karnym.. nie mówiąc już o Valencii, który ewidentnie grał defensora, praktycznie nie zainteresowanego atakowaniem. Owszem, Barca powoli się rozkręcała, ale cóż takiego z tego wynikało, pierwsza groźna sytuacja (choć wyglądała na groźniejszą, niż faktycznie była, pozycja Pedro wcale nie taka łatwa do strzału - niemniej fatalnie spóźnił się tu Rio) to 15 minuta, pierwszy celny strzał to minuta 20.. no i gol, który po prostu nie powinien był paść, a wynikł prawdopodobnie z głęboko zakodowanego w naszych zawodnikach przeświadczenia, że "Pedro to ten najmniej groźny" - więc Evra patrzył na Messiego, gdy Pedro właśnie mu hyc! zza pleców. Inna sprawa - gdzie był wtedy Park?? Nie można zmuszać Evry do asekurowania środka, mecz z Liverpoolem pokazał, czym to się kończy! No i VDS, dlaczego spodziewał się, że Pedro uderzy w długi róg, skoro asekurował go tam bardzo dobrze (fakt, spóźniony, ale jednak) Vidić? Niby formalnie nie było widać jakiegoś wielkiego przestrachu, nie ustawialiśmy autobusów, Rooney wręcz zaskakująco mało angażował się w destrukcję (to też dziwne, chyba to on, wraz z Parkiem, powinni byli nękać Messiego, a nie Valencia..), a Hernandez, wiadomo, nie wracał, choć jak już raz wrócił, to z nawet niezłym efektem, niestety, nie zauważonym na ławce - ale wciąż wygląda to jakoś niemrawo, ospale, Evra ewidentnie bez rytmu meczowego, Giggs bał się jakiegokolwiek starcia (to o to chodziło, panie Stec, że wreszcie było u niego widać wiekowość?), o Parku już było itd. Natomiast, pomijając kilka groźnych błędów, których, jako się rzekło, być nie powinno, obrona wygląda rewelacyjnie, mnóstwo doskonałych przechwytów, także w wykonaniu Carricka, a strzały z dystansu nie stwarzały VDSowi żadnych problemów (każdy wie, że w Barcy z dystansu groźni są tylko Messi i Villa). No i nasz gol, genialna akcja Fabio, Carricka, Giggsa i Rooneya, z Hernandezem rewelacyjnie czyszczącym mu pole do strzału. Piłka krążyła jak między tyczkami. Nie dało się tak więcej? Na pewno się dało, było się tylko nie bać.. słowem, moim zdaniem pierwsza połowa była niezła, a mogła być znacznie lepsza.

EDIT: tak sobie teraz myślę, że jeśli już Valencia miał grać taką rolę, to może faktycznie należało posadzić na ławce Chicharito i wpuścić Naniego? Formalnie na lewej, ale tak naprawdę biegającego z jednej połowy na drugą, zapewniając jakiś support z prawej strony dla wysuniętego wtedy Rooneya (skoro już ten i tak miał mieć mniej zadań defensywnych, niż to ostatnio było w zwyczaju..).

51 minuta, gdy uratował nas VDS - Alves miał w polu karnym jakiś kilometr kwadratowy wolnej przestrzeni, no, kto zgadnie dlaczego? Taaak, właśnie tak, bo Evra asekurował środek! Boże..

Bramka na 2:1 - Park ma gdzieś to, że tuż za nim stoi sobie spokojnie Messi i czeka na piłeczkę - a Evra asekuruje środek.. no i cóż, zaskoczenie, nie udało mu się zablokować strzału. Tak, to było nie do wygrania. Absolutnie.

Koło 60 minuty zaczyna się coś dziać z naszej strony, Valencia wreszcie podchodzi wyżej i nawet trochę przykręcił Abidalem. Łezka się w oku zakręciła - Antonio, nareszcie! A cztery minuty później setka Barcy, po całkowitym zagapieniu się.. Evry, który był tak zajęty eee asekurowaniem środka, że zostawił Alvesowi kilometr kwadratowy, i tak dalej i tak dalej. Noż kurde! Parę minut potem, bardzo groźny strzał Xaviego, w wolną przestrzeń, którą asekurował sami-wiecie-kto. BTW Rooney z minuty na minutę gorszy, tak, jak zwykle jest wszędzie, tak teraz nigdzie go nie ma, piłka mu odskakuje jak, nie przymierzając, w RPA, wszyscy go wyprzedzają, no i gdzie są te jego długie podania? A może po prostu nie miał komu? Chwila zrywu i znowu gramy zwyczajnie źle. Gol Villi - o dziwo tutaj w głównej roli Nani, robiący za lewego obrońcę, który ma zatrzymywać Messiego (no co, ktoś przecież musi asekurować środek). Powiedzmy, że trochę się to Naniemu nie udało, no ale Hernandez pewnie też miałby problemy. Ale też strzał po prostu genialny, przy którym chce się powiedzieć: mogło spokojnie nie wpaść, niestety, akurat wpadło. Gol spowodował ponowny zryw naszych, ale jest już chyba zbyt nerwowo, patrz zagranie Carricka do Chicharito (nie, panie Okoński, Berbatow też by tego nie przyjął). Około 70 minuty Rooney wreszcie przypomniał sobie, że jest tu dość ważną postacią i miał parę fajnych wejść, w jednym był chyba nawet faulowany w dość dogodnym miejscu, niestety, sędzia wolnego nie odgwizdał. W tym czasie Barca się rozluźniła i wyraźnie stała się wrażliwsza na ciosy, znowu pojawiają się głupie błędy, niestety, Park nadal wykazywał najwyżej połowę normalnego zaangażowania i głównie bezcelowo biegał, a Valencii znów nikt nie próbował nawet uruchamiać (oczywiście, faktem jest też, że niemal wszystkie górne piłki zagrywane na środek zbierał Pique, dla mnie piłkarz meczu jeśli chodzi o Barcelonę). Mimo to cały czas mamy więcej z gry niż w pierwszej połowie, ale nie ma kto ukąsić, Giggs i Rooney coraz bardziej frustrują się własną niemocą. Od 80 minuty zaczęło to wyglądać jak wiele z naszych meczów ligowych w tym sezonie - rywal czekający na jakieś porządne ukąszenie z naszej strony i my, nie potrafiący wiele z tym zrobić. Po prostu schemat, jak z Evertonem, Rangers czy Wolverhampton (tak mi akurat przyszło na myśl, ale tego rodzaju gry było w tym sezonie mnóstwo, zwłaszcza na wyjazdach), mieliśmy nawet niecelny strzał Naniego (hehe).

No i tyle. Może to schorzenie fanowskie, ale ja nie widziałem żadnej galaktyki, ja widziałem katastrofalne błędy w obronie, błędy w taktyce, których do końca meczu nikt nie próbował korygować (Valencia!!), oraz indywidualną niemoc poszczególnych naszych piłkarzy (Evra!! a także Park, Rooney, Giggs..). Ja wiem, że Barcelona jest de best, spoko, tylko że mnie interesuje głównie gra mojej drużyny, a w tej nie widziałem żadnego tego rodzaju "zła", którego nie widziałbym już wcześniej. Na innych to w większości przypadków wystarczało (ale też i kilka razy nie), na Barcę nie wystarczyło. Ot i wszystko. Manchester United był w stanie grać kilka razy lepiej i wtedy może wygrałby ten mecz. Natomiast z taką formą, jak w sobotę w drugiej połowie, prawdopodobnie nie wygrałby (no, chyba, że na Old Trafford) z większością drużyn Premier League.

Piłkarz meczu? Mam ochotę powiedzieć, że Scholes - znakomita zmiana, znów bezbłędny i emanujący spokojem, szkoda, że nie grał od pierwszej minuty, ale teraz to sobie można tak gadać. No i może nie czyściłby tak dobrze, jak miejscami Carrick. Może Vidić, który chyba niczego specjalnie nie zawalił. Znacznie mniejszy problem jest z flopem meczu - Evra, bez dwóch zdań.

"When the seagulls follow the trawler, it's because they think sardines will be thrown into the sea." Eric Cantona
30-05-2011 19:06
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Wątek zamknięty 


Wiadomości w tym wątku
Re: CL: FC Barcelona 3-1 Manchester United (28.05.2011) - Johnny99 - 30-05-2011 19:06

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości