Kolejny mecz w którym rywal postanowił zamurować bramkę. Udało nam się wcisnąć gola zaraz po przerwie, ale nasza gra nie porywała. Cieszy na pewno to, że Rooney po cofnięciu trochę do tyłu odżył, gra zdecydowanie lepiej. Natomiast w tych ostatnich spotkaniach potwierdza się to, że to nie osoba napastnika była/jest problemem w naszym zespole. Przesunęliśmy na szpicę Martiala i od tego czasu Francuz przygasł, długimi momentami jest KOMPLETNIE niewidoczny. Wczoraj tak naprawdę oddał tylko ten jeden celny strzał i w końcówce wykorzystał swoją szybkość. Swoją drogą wczoraj miałem wrażenie, że Martial wyglądał na lekko zajechanego. Może to złudzenie, ale nie widziałem w nim tego błysku.
Najlepszym komentarzem do naszej gry jest sytuacja przy pierwszej bramce. Anthony zszedł do skrzydła, a w polu karnym był jedynie Rooney gdzieś na 14-15 metrze. Nie ma wejść z głębi pola, nie ma elementu zaskoczenia - no to można powtarzać do znudzenia. Zdumiewa mnie taka gra, szczególnie przeciwko zespołom, które bronią się 11 zawodnikami. Na szczęście to dośrodkowanie rozpaczy skończyło się bramką.
Jest lepiej, cieszy kolejne czyste konto, ale w dalszym ciągu czekam na coś ciekawszego w ofensywie.
PS: Lingard, I love you