04-12-2011, 00:33
Dziś Kamil dokłada kolejne zwycięstwo do swojego rekordu, ale o poziomie samej walki jak i całej gali w Hiltonie nie wspomnę z grzeczności.
Ale ja o czym innym. Na zakończonej przed chwilą gali w Helsinkach, Finlandii Alexander Povetkin obronił pas WBA w walce z Cedriciem Boswellem. "Sasza" o ile na początku miał trochę problemów z 42-letnim Amerykaninem, to później wraz z upływem rund, gdy Jankes wyraźnie puchł przejmował inicjatywę, by ostatecznie rozbić go w 8 rundzie. Walka tak naprawdę bez historii, a "Sasza" do Kliczków niech się wciąż nie zbliża.
W walce wieczoru, miejscowy bohater Robert Helenius podejmował Derecka Chisorę, stawką były paski od spodni + wakujący EBU. Przed walką tak naprawdę nie dawałem Anglikowi żadnych szans, po bolesnej porażce z Tysonem Fury uznałem go za skończonego. Tymczasem wziął się za siebie, zrzucił trochę zbędnych kg, zrobił bardzo dobrą formę i tak naprawdę wziął Heleniusa do szkoły. Zwłaszcza w pierwszej części pojedynku Anglik świetnie wchodził w półdystans i zasypywał Fina seriami ciosów, by następnie odskoczyć / sklinczować i nie dać rywalowi szansy na odpowiedź. Z czasem widać było, że trochę słabnie, nie był już tak szybki na nogach, dynamiczny, osłabł balans ale i tak cały czas rządził i dzielił na ringu. Jedyne co można zapisać na plus u Heleniusa to wręcz nieludzką odporność na ciosy. Była to jak dla mnie bez wątpienia jedna z najlepszych walk w HW w ostatnich latach. Emocje od pierwszej do ostatniej sekundy pojedynku, żadnych rund rozpoznawczych, żadnej kalkulacji. Przed ogłoszeniem werdyktu wydawało mi się niemożliwe, by przekręcili Anglika, jednak myliłem się, Sauerland [*] nie takie rzeczy potrafi załatwić. SD dla Fina (wygrał maksymalnie 4 rundy będąc hojnym) po takiej walce dobitnie pokazuje dlaczego boks umiera, a dzieciaki wolą trenować inne sporty walki, liczą się tylko układy i kontrakty promotorskie, a kwestie sportowe schodzą na dalszy plan.
Jeśli ktoś jeszcze przed galą łudził się, że to Helenius będzie tym, który przerwie dominację braci Kliczko, to dziś został dobitnie wyprowadzony z błędu. Fin tylko dzięki dobremu matchmakingowi i plecom u Sauerlanda znajduje się w aktualnym miejscu swojej kariery. Kolos bez techniki, nie potrafi zrobić użytku z swoich świetnych warunków fizycznych, nie zawsze da się trafić "lucky punchem".
Dzisiejszej nocy przed nami jeszcze Wolak - Rodriquez II oraz Cotto - Margarito II w walce wieczoru w słynnej MSG w NY. Emocje gwarantowane, w obu walkach. :twisted:
Ale ja o czym innym. Na zakończonej przed chwilą gali w Helsinkach, Finlandii Alexander Povetkin obronił pas WBA w walce z Cedriciem Boswellem. "Sasza" o ile na początku miał trochę problemów z 42-letnim Amerykaninem, to później wraz z upływem rund, gdy Jankes wyraźnie puchł przejmował inicjatywę, by ostatecznie rozbić go w 8 rundzie. Walka tak naprawdę bez historii, a "Sasza" do Kliczków niech się wciąż nie zbliża.
W walce wieczoru, miejscowy bohater Robert Helenius podejmował Derecka Chisorę, stawką były paski od spodni + wakujący EBU. Przed walką tak naprawdę nie dawałem Anglikowi żadnych szans, po bolesnej porażce z Tysonem Fury uznałem go za skończonego. Tymczasem wziął się za siebie, zrzucił trochę zbędnych kg, zrobił bardzo dobrą formę i tak naprawdę wziął Heleniusa do szkoły. Zwłaszcza w pierwszej części pojedynku Anglik świetnie wchodził w półdystans i zasypywał Fina seriami ciosów, by następnie odskoczyć / sklinczować i nie dać rywalowi szansy na odpowiedź. Z czasem widać było, że trochę słabnie, nie był już tak szybki na nogach, dynamiczny, osłabł balans ale i tak cały czas rządził i dzielił na ringu. Jedyne co można zapisać na plus u Heleniusa to wręcz nieludzką odporność na ciosy. Była to jak dla mnie bez wątpienia jedna z najlepszych walk w HW w ostatnich latach. Emocje od pierwszej do ostatniej sekundy pojedynku, żadnych rund rozpoznawczych, żadnej kalkulacji. Przed ogłoszeniem werdyktu wydawało mi się niemożliwe, by przekręcili Anglika, jednak myliłem się, Sauerland [*] nie takie rzeczy potrafi załatwić. SD dla Fina (wygrał maksymalnie 4 rundy będąc hojnym) po takiej walce dobitnie pokazuje dlaczego boks umiera, a dzieciaki wolą trenować inne sporty walki, liczą się tylko układy i kontrakty promotorskie, a kwestie sportowe schodzą na dalszy plan.
Jeśli ktoś jeszcze przed galą łudził się, że to Helenius będzie tym, który przerwie dominację braci Kliczko, to dziś został dobitnie wyprowadzony z błędu. Fin tylko dzięki dobremu matchmakingowi i plecom u Sauerlanda znajduje się w aktualnym miejscu swojej kariery. Kolos bez techniki, nie potrafi zrobić użytku z swoich świetnych warunków fizycznych, nie zawsze da się trafić "lucky punchem".
Dzisiejszej nocy przed nami jeszcze Wolak - Rodriquez II oraz Cotto - Margarito II w walce wieczoru w słynnej MSG w NY. Emocje gwarantowane, w obu walkach. :twisted: